czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 9


-Draco?
Chłopak drgnął na dźwięk swojego imienia. Podniosł głowę i zobaczył stojącego obok niego dyrektora szkoly.
________________________________________________________________________________
-Tak, panie profesorze?
-Nie martw sie nic jej nie będzie ma bardzo silny organizm
-Ale bez antidotum sobie nie poradzi.
-Tak to prawda. Ale odtrutka bedzie gotowa za dwa dni głowa do góry.
-A jak sie podda? I.. i nie przeżyje?
-Draco-zasmiał sie Albus-myslałem, że od tej strony ją troche znasz. A pamietasz jakiś dzień jakikolwiek, w ktorym ona sie poddala?
-No nie-chlopak sie uśmiechnał na wspomnienie kiedy w trzeciej klasie dostał od niej w nos-Ma pan racje profesorze, ale ja nadal nie moge uwierzyć, że zrobila to... ratując moje życie. Przeciez mnie nienawidzi tyle razy jej dokuczalem, wyzywałem ją..
-No coz też mnie to dziwi i powiem ci że to nawet bardzo. Może po prostu nienawidzi cie, ale nie życzy śmierci?
-Może.. Ja też nie życze jej smierci, a już na pewno nie takiej..
Profesor usmiechnał sie i oznajmil
-No dobra juz po polnocy trzeba iść spać jutro jeszcze lekcje, a potem weekend i bedziesz tu mogl siedziec cała noc. A teraz do lóżka!
-Dobranoc panie dyrektorze-usmiechnał sie Draco i znowu ruszył w stronę lochów. Nie sądził, że taka szczera rozmowa może podnieść człowieka na duchu i jeszcze rozweselić no ale najwidoczniej sie mylił.
***
Draco siedział jak na szpilkach, nie mógł się doczekać, aż kolejny raz odwiedzi Hermione. Na jego nieszczęście dzisiaj mieli zajęcia do 16.
W końcu zadzwonił upragniony dzwonek ogłaszający początek weekendu. Malfoy wybiegł z klasy pierwszy i skręcił w korytarz prowadzący do Skrzydła Szpitalnego;
-Panie Malfoy!-usłyszał za sobą głos Snapa
-Tak?-zapytał zniecierpliwiony
-Ma pan natychmiast udac sie na rade Prefectów we Wspólnym Salonie Wszystkich Domów.
-Ale..
-Nie ma żadnego, ale.-uciął profesor
Draco powlókł się w stronę Wspólnęgo Wszystkich. Narada skończyła sie o 19.45 i jak na złość, blondynowi przydzielili dziś patrol na 20. Wkurzony do granic możliwości chłopak poszedł do swojego dormitorium zostawić szkolną torbę.
Obchód korytarzy i sprawdzanie pustych klas zajęło dwie godziny. Po godzinie 22 nie można było już włóczyć sie po zamku, ale Malfoy miał to gdzieś. Ruszył ciemnymi korytarzami  w strone Skrzydła Szpitalnego. W końcu dotarł do pomieszcenia, w którym znajdowała sie dziewczyna. Ku swojemu zaskoczeniu usłyszał, że ktoś płacze. Bezszelestnie wślizgnął się do sali. Schował się w cieniu zasłon i zorientował się, że tu jest tylko Hermiona i to ona tak szlocha. Nie wiedział co zrobić. Nie umiał pocieszać, a ona na pewno nie chciałaby żeby ją ktoś zobaczył, a już na pewno nie on. W tym momencie do sali weszła pani Pomfrey i podeszła do brunetki.
-Nie mogę już dłużej udawać, że tego nie slyszę, kochana. Nie płacz proszę. Może jak się wyżalisz to ci pomoże??
-Ko-kochana?-wyjakała dziewczyna-Wcale nie jestem kochana...
-Oczywiście, że jesteś! Powiedz mi o co chodzi może będe mogła ci pomóc?
-T-to wszystko przez niego-zaczęła niepewnie-przeze mnie, przez to jaka sie urodziłam. Kiedy dostałam list mówiący, że jestem czarownicą. Znienawidziłam sie, a zarazem pokochałam.
Ani Draco, ani pani Pomfrey nie mogli uwierzyć w to co slyszą.
-Ale dlaczego?-zapytała pielęgniarka
-Bo byłam szlamą. Nie wiem skąd znałam to słowo i jego znaczenie, po prostu to wiedziałam. Potem poszłam do szkoły. Uczyłam się jak najwięcej żeby zapomnieć o tym kim jestem. Myślałam, że Potterowi i Weasleyowi to nie przeszkadza, że są moimi przyjaciółmi. Myliłam się i jeszcze ten arystokratyczny dupek, który ciągle mnie wyzywał, przypominał...-mówiąc to cały czas płakała.-Nie było nocy, od początku tej szkoły, poczas której bym nie płakała przez tego debila.
-Ale przecież nigdy nie wyglądałaś jakbyś miała sie rozpłakać kiedy sie kłóciliście czy wyzywaliście.
-Oczywiście, że nie-jej głos zmienił się na pełen pogardy, aż pielegniarka się wzdrygnęła-To była gra, tylko pozory. Jestem bardzo dobrą aktorką, ale jakoś nie umiem sobie poradzić ze sobą w tej sprawie. To mój słaby punkt. Nigdy nie zapomnę incydentu z czwartego roku, kiedy to po balu nazwał mnie szlamowatą dziwką. Myślał, że przespałam sie z Krumem. Hahaha ja to nie to co on-zaśmiała się gorzko- Mylił się. Przez niego chciałam się zabić, gdyby nie Ginewra to już bym nie żyła.. Musiałam wyczyścić jej pamięć.
-Nie mogę w to uwierzyć.-szepnęła Poppy.-Przez te wszystkie lata płakałaś noc w noc... Przez niego??
-Tak. Płakałam, bo on ma rację i nie mogę tego znieść. Jestem bezwartościową szlamą.-Hermiona zamilkła i rozpłakała sie jeszcze bardziej, a pani Pomfrey ją mocno przytuliła szepcąc
-Nie płacz to wszystko nie prawda...
Draco wybiegł ze Skrzydła nie mogąc dłużej tego słuchać.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję że wam się spodobał :) O opinie bardzo proszę w komentarzach :* Nastepny rozdział bd w Niedziele chyba <3 także zaglądajcie ;P

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 8


Dla Agness żeby wyzdrowiała jak najszybciej :**** Wszystkim życze wesołych świąt :)
_________________________________________________________________________________
 Z zamyślenia wyrwal go pelen nienawisci krzyk;
-To wszystko przez ciebie!!
Draco gwaltownie obrocil sie w strone głosu po ktorym poznał, że to Ronald Weasley. Zmeczony dzisiejszymi wrażeniami zapytał opanowanym glosem:
-Czego chcesz? Co zaś przeze mnie?
-Jak to co?! Przez ciebie Hermiona stała sie ... stała sie..-sapał wkurzony Rudzielec
-Normalną dziewczyną?-zapytał, jednoczesnie kończąc zdanie
-Nie! Co ty jej zrobiłeś tam pod lasem?! Gadaj!-Ron wyciagnął i wycelował różdżkę w blondyna, ktory zrobił to samo
-Nic. Przecież nie kazalem jej zostać i mnie bronić mogła uciekać!
-Jasne! Nie wierze ci!
-To po co sie pytasz?!-zezłoscil sie Malfoy-W ogóle co cie ona obchodzi chyba dała ci jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru sie z taba zadawać, czym pokazała ze jak chce to potrafi być fajną osobą szkoda tylko, że jest szlamą..-rozprawiał Draco chcąc jeszce bardziej wkurzyc Weasleya i udało mu sie.
-Ty wredny szczurze!-chłopak chciał rzucic zaklęcie, ale blondyn był szybszy i Rudzielec wyleciał w powietrze.
Ron szybko sie pozbierał i na odchodnym krzyknął
-Nie zbliżaj się do niej więcej to moze wróci jej rozum!
-To chyba ona chciala żebys ty sie do niej nie zbliżal nie pamietasz Wieprzlej?-zaśmiał sie Draco i poszedł do pokoju.

Nastepnego dnia lekcje przebiegly spokojnie. Oczywiscie cała szkoła już wiedzial co sie stało z Hermiona i nikt sie nie dziwił, że nie ma jej na lekcjach.
Wieczorem Malfoy poszedl do Skrzydla Szpitalnego pełen obaw co usłyszy od szkolnej pielegniarki.
-Już pan jest panie Malfoy?-pani Pomfrey zadala pierwsze pytanie jakie przyszlo jej do glowy.
-Tak. Co z nia?
-No wiec.. nie jest najlepiej..
-To znaczy? Co jej jest?
-Rany juz zniknęły i nie zostaną blizny, ale w jej ciele krąży trucizna na ktora obecnie nie mam antidotum. Profesor Snape obiecał jak najszybciej sporzadzic eliksir ale nie wiem czy zdąży...
-Co?! Co to za trucizna?
-Tricox pomieszany z....
-Z..?
-Jadem bazyliszka nie mam pojecia jak to możliwe. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam.
-Kurwa.-zaklał Draco, a pielegniarka tylko pokrecila glowa
-Jej organizm stara sie walczyć .. Powiedzialabym nawet ze nienaturalnie bardzo zależy mu albo jej na przeżyciu.-poinformowała i odeszła zostawiajac chłopaka samego z nieprzytomna dziewczyna.
Mineły już dwie godziny i zblizala sie dwudziesta trzecia, a Malfoy nawet nie drgnał od czasu tamtej rozmowy. Nie mogl przyjąć do wiadomosci, że ona najprawdopodobniej umrze. Nie chcial tego, może kiedyś by sie cieszył, ale nie teraz, a zwłaszcza mając swiadomość, że oddała życie za jego arystokratyczny tyłek.
-Draco?
Chłopak drgnął na dźwięk swojego imienia. Podniosł głowę i zobaczył stojącego obok niego....

czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 7


Przepraszam, że taki króyki ale jakoś ostatnio nie mam weny ;( no ale mam nadzieję, że sietęny rozdział bd w NIedzielę. http://www.youtube.com/watch?v=sOUFOYXrzv4 to link do takiej ślicznej melodii <3 jeśli chcecie to popatrzcie sobie :0
______________________________________________________________________________
Draco wyszedł z zamku i zobaczył biegnąca to mało powiedziane gnająca dziewczynę. Jęknął cicho;
-Tego nie przewidziałem-mruknął i ruszył biegiem za nią.
***
-Hahaha ale ta dziewczyna ma spida kto by pomyślał ze Draco nie będzie mógł jej dogonić kiedy ona jest w przynajmniej 12 centymetrowych koturnach hahahahah-nabijal się Blaise patrząc na ten wyścig z okna razem z reszta klasy, która tez się smiala.
***
Hermiona była już na skraju lasu kiedy ktoś ja szarpnął za rękę i obaj się przewrócili. Dziewczyna gwałtownie się odwróciła wyciągając różdzke i mocno zaciskając na niej palce dosłownie wysyczała;
-Ty... czego tu chcesz?
Malfoy aż się wzdrygnal słysząc jej głos. Nieprzyjemne dreszcze przeszly mu po plecach;
-Mam cie odprowadzić do klasy. Choćby sila, tak kazała McGonagall.
-Co?! Ta suka kazala mnie przyprowadzic sila i to tobie?!
-Tak-odpowiedzial nonszalacko chłopak i uśmiechnął się slyszac jak nazwala opiekunkę swojego domu
-Jeszcze się na niej zemszczę.. -mruknęła do siebie niestety za głośno-No ale na razie ty tu jesteś wiec mogę sobie pocwiczyc zaklęcia-dodała z sarkastycznym uśmieszkiem
-Hej nie tak szybko!-zawołal Draco przypominając sobie co się stało z Weasleyem.-Może wyładuj się na...
Malfoy nie zdazyl dokonczyc, bo przerwalo mu glosne charczenie wydobywające się zza ich pleców. Obydwoje gwałtownie się obrócili co bylo bledem bo czarny stwor przypominający budowa ciala psa, ale w rzeczywistosci byl conajmniej pięć razy większy. Zakrzywione jak u orla szpony wcale nie dodawały odwagi, ruszył na nich mruzac czerwone oczy. Nie spodziewając się że stworzenie jest tak szybkie żadne z nich nie zdazylo wypowiedziec zaklęcia i potwor wytracił rozdzke z reki chlpoaka okropnie go przy tym raniąc.
Hermiona stala oszołomiona szybkoscia wydarzeń, ale widząc ze zwierze zamierza zadać smiertelny cios blondynowi skoczyla miedzy nich wypowiadajac zaklecie;
-Reducto!
W mgnieniu oka potwor zamienil się w kupke czarnego proszku ktory z ogromna mocą wybuchł białym światlem daleko wyrzucając i okropnie raniąc dziewczynę. Po lesie rozeszlo się echo jej krzyku i Hermiona uderzyla o drzewo. Spadajac na ziemie zahaczyla o wystajaca galąź która rozciela jej policzek. Zanim stracila przytomność zobaczyla podbiegajacego do niej Draco.
***
Wszystkim tym wydarzeniom przygladala się klasa tylko juz nie ze smiechem ale z podziwem i przerazeniem.. Jeszczę nie zadzwonil dzwonek na przerwe a zobaczyli biegnacego przez blonia profesora w stronę chlpoaka ktory niósl na rekach nieprzytomna dziewczynę.
***
-Daj mi ja Draco- odezwal się Snape jak juz do nich dotarl
-Poradze sobie-odezwal się blondyn i wyminal profesora
Po kilkunastu minutach wszedl do Skrzydla Szpitalnego a pani Pomfrey zaraz znalazla się przy nim.
-Polóż ja tutaj-wskazala na jedno ze szpitalnych lóżek przy oknie. Draco zrobil jak kazala i zapytal
-Wyjdzie z tego?-w jego glosie brzmial niepokój.
-Nie wiem panie Malfoy-odowiedziała nie pewnie szczerze zaskoczona tonem jego głosu bo jak wiedziala to oni się nie zbyt lubili łagodnie mówiąc-Przyjdz jutro wieczorem może będę juz cos wiedzieć
-Dziekuję do widzenia-odrzekl i wyszedł ze Skrzydla
Skierowal się w strone lochów caly czas mając przed oczmi te scenkę z tym dziwnym potworem. Nie mogl uwierzyc że to zrobila, że uratowała mu życie. "Przecież jeszcze kilka minut przed napadem tego stwora wyzywała mnie i chciała na mnie pocwiczyc zaklęcia, czyli pewnie Avade bo według niej to na mnie tylko to warto ćwiczyć"rozmyslal Draco. Nie mógł się doczekać jutra... Chciał wiedziec czy ona przeżyje.. Nie przyjmowal tego do wiadomosci ale kiedy zobaczył ja jak stracila przytomnosc cos w nim.. drgnelo...
Pogrążony w rozmyslaniach nie zauważył nawet ze ktos się za nim skrada...
_______________________________________________________________________________
Zapraszam do lajkowania mojej stronki na Fb ----> Dramione Polska

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 6


Oto kolejna notka :) mam nadzieje ze wam sie spodoba ;p prosze wyrazajcie swoje opinie w komentarzach a teraz juz nie przeszkadzam czytajcie^^
________________________________________________________________________________
Severus pamietal to jakby to bylo wczoraj to przez ta klatwe jego skura jest taka blada i juz zawsze bedzie. Wiecej nie uzyl tago zaklecia i stal teraz przerazony tym co zobaczyl... Miał dziwne przeczucie ze dziewczynie nic nie bedzie jako jedynej... Nie liczac Belli Lucjusza i Czarnego Pana...
Mimo tego ze Weasley byl doszczetnie polamany Hermionie tak jak przeczowal nuczyciel eliksirow nic nie dolegalo.
***
Listopad dobiegal konca mineło juz prawie dwa miesiace od przemiany Gryfonki a wieksza czesc szkoly i tak sie za nia ogladala na korytarzach. Po prostu nie mogli sie do tego przyzwyczaic.
Hermiona wlasnie sie ubierala. Lekcje zaczynaly sie za pol godziny a nie chciala sie spoznic na eliksiry. Zostalo jej tylko sie pomalowac i spakowac torbe.
Zmierzala korytarzami zamku w strone lochow. Zegar pokazywal za piec dziewiata. Przez caly czas dziewczyna miala dziwne przeczucie ze dzisiaj lekcje ze Snapem nie beda takie jak zawsze...
***
Ubierajac sie i wychodzac ze swojego pokoju Severus odnosil dziwne wrazenie ze dzisiejsze lekcje nie beda takie zwyczajne czyli takie jak zawsze....
Lekcje sie zaczely i wszyscy uczniowie zajeli swoje miejcsa. Hermiona zauwazyla za Malfoy zmienil swoje miejsce i teraz siedzi tuz za nia. Nie bardzo zadowolona z tego faktu usiadla przed nim "przeciez nie wolno zmieniac miejsc"myslala"no tak ale to jest slizgon i do tego ten piekielny arystokrata jemu wszystko wolno!"zezloscila sie po czym skupila sie na lekcji.
Miomo zlych przeczuc te lekcje nie byly az tak rozniace sie od poprzednich. Jedyne roznice to ze Griffindor stracil 'tylko' 30 punktow i Malfoy jej nie dokuczal ale przez cala lekcje czula na swoich plecach jego wzrok..
*** 
Slytherin i Griffindor szli na transmutacje. To byla ich 3 lekcja a dzisiaj mieli 8 z przerwa na obiad. 
Nadeszla profesor McGonagall i jak zwykle zaprosila ich do sali. Przez polowe zajec cwiczyli ostatnie zaklecie a przez ten czas pani profesor sprawdzala wypracowania. W pewnym momencie przerwala cwiczenia i zaczela czytac ceny. 
-Pan Malfoy W p-panna Granger Z. Hermiono czy moge wiedziec co sie z toba  dzieje?-zapytala profesorka i wszystkie oczy skierowaly sie na ucennice do ktorej sie zwracala.
Hermiona juz i tak w nie najlepszym humorze teraz zezloscila sie zupelnie;
-Nic sie ze mna nie dzieje. pani profesor-nie mogla sie powstrzymac zeby ostatnich slow nie powiedziec z pogarda.
Hermiona nie wytrzymala;
-No i co z tego inni moga dostawac chocby T i to nie jest dziwne! A ja raz dostalam Z i juz sie wszyscy pytja co mi sie dzieje!! No wiec nic mi sie nie dzieje! Jasne?!-wrzasnela na cala klase i wybiegla z rozmachem zatrzaskujac za soba drzwi az niebezpiecznie zatrzeszcaly
-Panie Malfoy prosze isc ja tu przyprowadzic.-odezwala sie slabym glosem McGonagall
-Ale dlaczego ja?-zaczal z jednej strony udawać ze jest niezadowolony a z drugiej na prawde nie chcialo mu sie wychodzic i jej szukać chociaz wiedział ze to jest dobra okazja zeby z nia "porozmawaic"
-Poniewaz ty nie bedziessz odczuwal zadnego oporu zeby przyprowadzic ja tu sila.-wyjasnila a chlopaka zatkalo jak i reszte klasy
-A a moge?
-Tak. I nie wracaj tu bez niej!-krzyknela za teraz juz pełnym energii blondynem 
***
Hermiona biegla przez szkolne blonia ile sil w nogach. Miala lzy w oczach od wiatru wiejacego jej prosto w twarz i wcale jej nie przeszkadzalo to ze ma 12 centymetrowe koturny. Byla wsciekla na caly swiat moglaby teraz nawet zabic. Skierowala sie w strone Zakazanego Lasu.

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 5


Hermiona wyszla na blonia gleboko oddychajac rzeskim powietrzem. Idac brzegiem uslyszala placz i tak znienawidziny, pocieszajacy glos....
----------------------------------------------------------------------
-No juz Ron nie poddawaj sie tak latwo.. Moze nie jest z nia tak zle-Harry mowil z nadzieja w glosie
-N-nie j-jeest źlle , taaak?-plakal rudzielec-S-slyszales jak nas nazwala
Do akcji wkroczyla Hermiona kiedy zrozumiala ze rudy placze przez jej zachowanie;
-Hhahahahahaha-jej perlisty i pogardliwy smiech potoczyl sie po bloniach Hogwartu.Harry odwrocil sie w jej strone i mial sie zapytac kim jest ale odpowiedz spadla na niego jak grom z nieba.-Ale z ciebie beksa Weasley byle slowko powiem i juz placzesz w ramiona Pottera! Hahahah Zaiste zalosne.
***
Chopcy uslyszeli donosny smiech dziewczyny o ktorej rozmawiali i sszybko pobiegli w jego strone. Dotarli na miejsce wydarzen jak Hermiona nabijala sie za Rudy placze w ramionach Harrego. Stanęli i czekali na dalszy bieg wydarzen majac z tego nie zly ubaw.
***
Czrnowlosy chlopak probowal zrobic wszystko zeby Ron nie obrocil sie w jej strone i zobaczyl jak teraz wyglada. Niestety nie udalo mu sie;
-H-hermiona?-wyjakal
-Nie Bellatrix Lestrange
-Cos ty ze soba zrobila wygladasz jak jak...-niedokonczyl
-No jak dokoncz.-odpowiedziala i po chwili dodala-Chyba ze sie boisz co z reszta uznalabym za sluszne.. ahahaha
-Hahahahahah-rozlegly sie smiechy slizgonow
-Niezla jestes Granger! Ale mam nadzieje ze to jeszcze nie koniec tej jakze ciekawej rozmowy-zawolal Zabini.
-Alez skad Blais to dopiero poczatek...-odrzekla tajemniczo sie usmiechajac co wszystkich zbilo z tropu.-No wiec Weasley?? Nie mam calego dnia.
Ronald podszedl do niej tak ze dzielily ich tylko trzy kroki lecz nie zdazyl nic powiedziec, dziewczyna odezwala sie pierwsza;
-Nie waz sie do mnie tak zblizac-wycedzila-Mowilam jesli chcesz pozyc trzymaj sie odemnie z daleka. Poza tym nie chce sie czyms zarazic-dodala co zostalo nagrodzone salwa oklaskow i smiechow uczniow Domu Weza.
-Jestes zwykla...-podszedl blizej-szmatą!!!!
-Odsun sie odemnie powtarzam to ostatni raz-powiedziala nazbyt spokojnie
-Bo co?
Hermiona wypowiedziala wmysli zaklecie podchodzace pod Czarna Magia; Inferius i Ronald wylecial w powietrze na jakies 50 metrow i spadl przyciagany dwa razy szybciej niz gdyby spadal bez uzycia tego zaklecia. Po chwili slychac bylo tylko chrupot kosci i glosne jeki chlopaka. Dziewczyna ze spokojem oswiadczyla;
-To byla tylko nauczka Weasley. Pamietaj. Nastepnym razem nie bede sie tak z toba bawic.
Potter szybko podbiegl do przyjaciela i zawlokl go na SS. Slizgoni zaczeli wiwatowac i klaskac. Przez chwile zapomnieli ze jest szlama tylko Draco nie mogl uwierzyc w to co sie stalo patrzyl na dziewczyne z otwartymi ustami. Hermiona popatrzyla sie na niego a on szybko zamknął usta i usmiechnal sie MILO. Gryfonka nie mogla w to uwierzyc ale nie dala tego po sobie poznac tez do niego usmiechnela tylko szyderczo, odwrocila sie i odeszla.
Malfoy widzac jak sie odwraca z tym szyderczym usmiechem skrzywil sie. Nie wiedzial dlaczego ale zabolalo go to jak ona na niego patrzy. Doszedl do wniosku ze zna go tylko z tego ze dokucza innym, jej i ze jest strasznym dupkiem oraz jak to ona mowi "zadufanym w sobie wrednym arystokrata". Moze kiedys sie dowie jaki jestem na prawde..? Wie tylko Blais i mama chcialbym zeby ona tez wiedziala.. ehh Malfoy co sie z toba dzieje..?
Zabini szturchnal go lekko wyrywajac z zamyslen i mowiac
-Wracamy do zamku, zimno juz i nie ma co robic.
-Okey
Nawet nie wiedzieli ze przez caly czas z zamku patrzyl na to wszystko profesor Snape.


"Niemozliwe, niemozliwe"-w mysli powtarzal Severus. Doznal glebokiego szoku widzac jakiego zaklecia uzyla panna Granger. Sam je bardzo dobrze znal z dziecinstwa, przynioslo mu wiele korzysci i jeszce wiecej klopotow.
I odpłynął we wspomninia z dzieciństwa...
'Bylo cieple popoludnie i pietnastoletni Severus postanowil pojsc na dlugi spacer po bloniach. Nie swiadom tego ze skradaja sie za nim jego wrogowie; Lupin James i Syriusz skierowal sie w strone malo uczeszczanej drozki biegnacej skrajem Zakazanego Lasu.
Snape byl juz daleko od innych uczniow Hogwartu kiedy uslyszal za soba dzwiek lamanej galazki i ciche przeklenstwo. Na poczatku sie wystraszyl ale z cienia wyszli trzej jego wrogowie i w Severusa wstapil gniew.;
-Czego tu szukacie?-zapytal niemile.
-Lepiej badz grzeczny Snape-odezwal sie Syriusz-Chyba nie chcesz znowu oberwac, co?
-Lapa ma racje-dopowiedzial James.
-Odwalcie sie odemnie!-chopak nic nie robil sobie z ich grozb chociaz pamietal ostatnia bitke ktora niestety przegral,ale taraz poznal nowe zaklecie dzieki ktoremu na pewno wygra.
-Chlopaki nasz maly Severus zrobil sie niegrzeczny trzeba go nauczyc dobrych manier-oznajmil James
-Racja-odezwal sie Lupin
-Od czegoby tu zaczac-udawal zamyslonego Syriusz a reszta jego przyjaciol smiala sie
-Moze ja zaczne?-mowiac to chlopiec o kruczoczarnych wlosach wypowiedzial w mysli zaklecie Inferius i wycelowal rozczke w Remusa, a ten ku przerazeniu przyjaciol wylecial wysoko w powietrze i zaczal spadac z zawrotna predkoscia. Potter probowal roznych zaklec aby spowolnic upadek ale zadne nie dzialalo. Po chwili uslyszeli cichy jek i gruchot lamanych kosci. Na trawie pojawila sie krew. Zdezorientowany Snape uciekl z miejsca wypadku." To niemozliwe  przeciez zaklecie nie zadaje powierzchownych ran"-myslal-"Moze jak uderzyl o ziemie to mial jakies otwarte zlamanie? Dobrze mu tak"-podsumowal.
Dwa tygodnie pozniej Lupin wyszedl ze szpitala i postanowil wszystko powiedziec Dumbledorowi. 
-Panie Snape prosze chwile zaczekac-zawolala pani McGonagall
-Tak pani profesor -zapytal uczen
-Dyrektor chce sie z toba widziec. Masz isc do jego gabinetu haslo to 'Czekoladowe Zaby'
Po kilku minutach Slizgon znalazl sie przed drzwiami profesora i zapukal. 
-Prosze.
-Chcial mnie pan widziec?
-Tak Severusie siadaj. Musze z toba porozmawiac na temat wydarzen w lesie.-oznajmil spokojnie Dumbledore, a Snape glosno przelknął sline-Nie masz sie czego bac.Chyba.-dodal
-Jakiego zaklecia uzyles wobec pana Lupina?
-I-nferiusa-wyjakal wychowanek Domu Weza.
Albus popatrzyl na ucznia bardzo surowym wzrokiem i takim tez glosem oznajmil;
-Tym razem pozostanie to miedzy nami, ale pamietaj NIGDY wiecej nie uzywaj tego zaklecia. Masz wielkie szcescie ze nic powaznego nie stalo sie tobie ani Remusowi. To zaklecie jest stworzone przez Voldemorta i nikt oprocz niego nie zna dokladnego dzialanie tej klatwy. O zakleciu wiedza tylko on jego dwaj najwierniejsi smierciozercy ja i teraz ty. Nie mam pojecia skad o nim wiesz ale zapomnij ze cos takiego istnieje rozumiesz ? Nastepnym razem zostaniesz wydalony ze szkoly rozumiemy sie?-zagrozil dyrektor
-Tak panie profesorze.
-Mozesz odejsc ale i tak dostaniesz szlaban.
-Jeszcze jedno profesorze.
-Tak?
-To zaklecie bylo w ksiazce ktora znalazlem w jeziorze.
-Mozesz mi dac ta ksiazke?-zapytal Dumbledore
-Oczywiscie-mowiac to wyciagnał niewielka ksiazeczke z kieszeni i podal nauczycielowi.
-Taak to jest to .. Ostatnia ksiazka magii Lorda Voldemorta. No moze nie liczac tej jego osobistej...-mruczal do siebie-Mozesz odejsc."
____________________________________________________________________________
Z dedykacja dla Agness i Karoliny :**


czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 4


Chciałam jeszcze raz przeprosić za moją długą nieobecność i mam nadzieję że o mnie nie zapomnieliście :*
_________________________________________________________________________________
Lekcje dobiegly konca i Hermiona udala sie w keirunku dormitorium, byla jesien i robilo sie coraz zimniej. Chciala pojsc na blonia ale postanowila ze najpierw sie przebierze i zostawi torbę.
Po kilku minutach znalazla sie juz kolo Wielkiej Sali. kiedy uslyszala za soba wolajacych ja dawnych przyjaciol i wtedy przypomnialy jej sie slowa owego dziwnego glosu ..."nie wyciagaj reki..."
-Zaczekaj! Chcemy pogadac!-zawolal donosnym glosem Ron.
Wszyscy sie zatrzymali i przypatrywali bo kazdy wiedzial ze dziewczyna ostro poklocila sie z przyjaciolmi. Kazdy chcial wiedziec jak potoczy sie rozmowa ale kazdy mial w mysli tylko jedno zdaniej 'pogodza sie'
Hermiona zatrzymala sie;
-Hermis ja...-zaczela Ginny ale brunetka jej przerwala
-Nie nazywaj mnie tak!-warknela-Czego chcecie?
Ginny kompletnie zatkalo, ale w Hermionie dopiero zaczynalo sie gotowac. Inicjatywe przejal Potter.
-Chcielismy sie z toba pogodzic. A raczej cie przeprosic.
-Och jakie to mile -zaczela przeslodzonym glosem na ktory wszyscy sie skrzywili nawet Malfoy,ale dokonczyla  pelnym pogardy i obrzydzenie-Ale nic z tego Potter nie bede sie zadawac z takimi debilami jak wy! Jestescie zalosni!! Zalosni!! Rozumiecie?!
Draco jak i wiekszosc uczniow w Hogwarcie musiala sie podeprzec sciany aby nie upasc z wrazenia. Nikt sie tego nie spodziewal. Nauczyciele przygladajacy sie rozmowie otwierali usta ze zdziwienia. Ginny zemdlala na co Hermiona zasmiala sie tylko pogardliwie.
-Hermiona ale .. jak mozesz byc taka okrutna?-powiedzial Ron.
-A co Wealsey nie podoba ci sie cos?! Moge robic co chce a ty lepiej sie odemnie trzymaj z daleka jesli chcesz jeszcze pozyc na tym swiecie!
-No no no Greanger nie sadzilem ze moglabys tak pojechac swoim porzyjaciolom.- blondwlosy chlopak musial dodac swoje trzy grosze-Swietnie bys sie nadawala do Slytherinu gdyby nie to... ze jestes szlama-na te slowa skrzywil sie.
-Odwal sie nie znasz mnie a oni nie sa mimi przyjaciolmi! Nigdy nie byli! A hdybys ty nie byl w Slytherinie to bylby to moj ulubiony dom w Hogwarcie!!!-zawolala Hermiona i odeszla niezle wkurzona
Tymi slowami wywolala tak wielkie poruszenie ze nawet Potter musial podeprzec sie sciany.
***
Zła jak osa wpadla do swojego dormitorium i otworzyla szafe. Przez pol godziny nie mogla nic wybrac. W koncu znalazla odpowiednie dla siebie ubrania byly to czarne rurki,czarna bluzka z duzym dekoltem siegajaca mniej wiecej do bioder. Do tego ubrala czarne kozaki do kolan tego samego koloru kurtke i rekawiczki bez palcow. Juz miala wychodzic kiedy przypomniala sobie o makijazu. Usiadla przed lustrem i pociagnela zesy tuszem wydluzajaca-pogrubiajacym oraz zrobila kreske pod okiem i na powiece. Niigdy tak mocno sie nie malowala jednak jak sie zmieniac to zmieniac. " Cos mi tu nie  pasuje.." pomyslala i popatrzyla w lustro. Jednym machnieciem różdzki zmienila swoj kolor wlosow na czarny."Taaaak teraz jest idealnie"
Zadowolona wyszla z pokoju na spacer po bloniach. Własinie przechodzila kolo grupki slizgonow w ktorej byl Malfoy. Wszyscy nawet Draco patrzyli sie na nia z podziwem i szokiem. Rozlegly sie westchnienia chlopakow na jej widok i glosnie wciagania powietrza dziewczyn.
-To nie moze byc TA Greanger!-powiedzial z niedowierzaniem jasnowlosy blondyn
-Masz racje stary to juz nie jest ta dziewczyna z poprzednich lat-powiedzial Zabini na co reszta mu przytaknela
-Szkoda ze nie jest w Slytherinie-westchął poraz ktorys Draco
-Noo-powiedzial z zachwytem jakis slizgon
Do grupki slizgonow podeszla Pansy Parkinson
-Co tu sie dzieje?!-warknela-Dlaczego tak sie gapicie na ta szlame?!
-Zamkmij jape Parkinson i zjezdzaj stąd!-odparowal Blais
-Dracus powiedz mu cos-dziewczyna przylepila sie do chlopaka. Draco probowal ja z siebie strzasnac widzac ze Hermiona sie przypatruje tej scence razem z kilkoma innymi uczniami, Zabini rowniez to zauwazyl, W koncu Malfoy sie wkurzyl;
-Spierdalaj Parkinson!-zawolal
Dziewczyna sie rozplakala i powoli sie od niego odsuwala kiedy po korytarzu rozlegl sie smiech tak przesiakniety pogarda i nienawiscia ze kazdemu kto go uslyszal przeszly dreszcze. Na widok smiejacej sie Hermiony Pansy rozryczala sie jeszcze bardziej i uciekla.
Dziewczyna zanoszac sie smiechem odwrocila sie i ruszyla w kierunku wyjscia na blonia.
-Ale ona jest zajebiscie ubrana...-westchnął Blais
-Nooo.. Ehh.. idziemy sie przejsc na blonia?-zaproponował Malfoy.
-Jase-odpowiedziala chorem grupka slizgonow/
***
Hermiona wyszla na blonia gleboko oddychajac rzeskim powietrzem. Idac brzegiem uslyszala placz i tak znienawidziny, pocieszajacy glos....
***
Chopcy wyszli na blonia i skierowli sie w strone jeziora nie wiedzac ze podazaja za dziewczyna o ktorej tak zawziecie dyskutowali...

środa, 12 grudnia 2012

Sowa

Przepraszam ze mnie tak dlugo nie bylo! mialam problem z internetem ale w piatek na pewno dodam nowy rozdzial! :)

sobota, 10 listopada 2012

Rozdzial 3

Z dedykacja dla Karoliny :**
______________________________________________________________________________

Hermiona obudzila sie dzisiaj jakas zla i poddenerwowana, miala wrazenie ze czegos zapomniala. Spojrzala na zegarek i poderwała sie jak oparzona byla osma piecdziesiat piec a o dziewiatej zaczynaly sie lekcje! Na dodatek pierwsze byly eliksiry. Szybko sie ubrala, pomalowala i zapakowała ksiazki. Byla juz na schodach prowadzacych do lochow kiedy wybila 9.30. Przyspieszyla i ze zdziwieniem zobaczyla ze pod klasa stoi caly Griffindor i Slytherin. Ledwo oparla sie o sciane a oczom uczniow ukazal sie wozny Hogwartu, Argus Filch;
-Nie macie dzisiaj pierwszych eliksirow. Zostaly przeniesione na druga lekcje.
-Och milo ze nam o tym powiedziales jak juz minela polowa zajec-zakpil Draco.
-Nie pyskuj!-odezwal sie Filch.
-Hahahaha-zewszad rozlegly sie drwiace smiechy Slizgonow.
-Druga lekcje macie normalnie.
-A co ze Snapem? Dlaczego go nie ma?-zapytala Hermiona.
-PROFESOR Snape jest chwilowo nieobecny-odrzekl wozny nakladajac nacisk na pierwsze slowo.
Wielu uczniow popatrzylo na dziewczyne ze zdziwieniem.
-Uczennica ktora zawsze szanowala nauczycieli tak sie odzywa? Nie mozliwe.. Graenger co z toba?-zadal pytanie Malfoy. Wszyscy sluchali uwaznie poniewaz kazdy chcial sie tego dowiedziec.
-Nie twoja sprawa,Malfoy! Odwal sie odemnie i zajmij sie swoim zawszonym tylkiem!-odwarknela i tak juz zla Hermiona.
Malfoya przez ulamek sekundy zatkalo ale Draco nie bylby slizgonem gdyby to tak zostawil.
-A co ty sie tak interesujesz prof Snapem? Zakochalas sie w nim?-odparl ze swoim charakterystycznym drwiacym usmiechem,-I jesli mi sie dobrze wydaje to spoznilas sie pol godziny Greanger
Hermiona nie wytrzymala juz i podeszla do niego z wyciagnieta rozdzka. Zaskoczony chlopak nie zdazyl zareagowac i poczul ostry bol nosa. Po kilku sekundach zorientowal sie ze dziewczyna najnormalniej w swiecie zlamala mu nos i to wcale nie za pomoca rozdzki.
Krew ciekla mu z nosa,a Gryfoni sie smiali tak ze bylo ich slychac w calym Hogwarcie. Nie minela minnuta a na miejscu zdarzenia pojawila sie nauczycielka transmutacji a zarazem opiekunka Gryffindoru.
-Co tu sie dzieje?!
-Greanger zlamala nos Draconowi-odpowiedzial Zabini probujac przy tym ukryc rozbawienie.
-C-co zrobila?-zapytala zaszokowana profesorka.
-Zlamalam mu nos-powtorzyla pogardliwiie Hermiona wywolujac tym spore zaskoczenie u uczniow.
-No wiec panie Malfoy prosze isc do Skrzydla Szpitalnego a pani panno Greanger prosze nastepnym razem inaczej rozwiazac konflikt.-i odeszla
Wsrod Slizgonow rozeszly sie pomruki podziwu i oburzenia ze nawet minusowych punktow nie dostala. Cisze rozerwal potezny gong obwieszczajacy przerwe miedzy lekcjami. Dziesiec minut po dzwonku pojawil sie przed klasa prof Snape razem z blondwlosym chlopakiem.
-Do klasy!-rozkazal nauczyciel
Wszyscy weszli do pomieszczenia w ciszy i zajeli swoje miejsca. Nauczyciel usiadl za swoim biurkiem;
-Prosze zlozyc wypracowania na moim biurku.-oswiadczyl a po kilku minutach sprawdzania ponownie rozlego sie jego glos-Panno Ggreanger gdzie jest pani wypracowanie.
Hermiona wstala i zespokojem w glosie oswiadczyla;
-Nie napisalam go, profesorze.
Snape przez kilka minut nie mogl nic powiedziec a przez ten czas powtarzal sobie w glowie ze Hermiona nie napisala wypracowaina jakby nie mogl uwierzyc w to co uslyszal, bo nie mogl...
Hermiona stala, ze spokojem wpatrujac sie w nauczyciela w rzeczywistosci w glowie miala wielki chaos; "jak moglam zapomniec!? JA! Hermiona Granger." i znów padło to pytanie "Co sie ze mna dzieje" 
"Zmieniasz sie"-powiedział jakiś głosik w jej glowie
"Wcale nie! Nadal jestem taka sama.-okłamywala sama siebie
"Taak? To dlaczego zapominasz o tak "waznych" rzeczach jak szacunek wobec nauczycieli?" zakpil golosik zupełnie jak Malfoy" Zmieniasz sie Hermiono. Na lepsze"
"Ale.."-nie wiedziala co powiedzieć
"Chcesz wiecej dowodow? Nie ma sprawy. Chocby wydarzenie w pociągu albo to, że przyjaciele sie od ciebie dwrócili, bo zauważyli że sie zmienilas..."
"Dobra dobra moze sie zienilam i co z tego?"
"Ty sie wcale nie zmienilas."zachichotał glosik czym zupełnie zaskoczył dziewczynę
"Zaraz najpierw mówisz, że sie zienilam, a teraz temu zaprzeczasz, zdecyduj sie!"
"Popatrz na to logicznie to ci obrzydliwi mugole twoi ekhem.. ekhem... rodzice-powiedzial to z obrzydzeniem i z jakas dziwna nuta w glosie-cie tak nauczyli. W rzeczywistosci pzez wszystkie te lata klocilas sie z nimi prawda? wyzywalas ich, obrywali zakleciami a do tego nie pamietasz co bylo przed 10 rokiem zycia tak?"
"No.. tak al...
"A czy nie obwinialas sie o swoje szlamowate pochodzenie przez caly ten czas,nie plakalas ze ten dupek Malfoy cie tak nazywal a ty juz sama swoich mysli zniesc nie moglas?"
"Tak ale skad ty o mnie tyle wiesz?"
"Ja caly czas w tobie bylem tylko mnie spychalas na dno jak probowalem do ciebie przemowic i nie podawaj pomocnej dloni juz nigdy tym swoim "przyjaciolom" nie zasluzyli na to! A teraz skup sie na lekcji! Snape wlasnie wlepil ci 20 pkt ujemnych"
Hermiona wrocila na ziemie i z usmiechem usiadla. Wszyscy byli w szoku, spodziewali sie ze bedzie zalamana albo cos w tym stylu ale usmiech? Malfoy nie mogl oderwac od niej oczu; " Nie dosc ze ladna to jeszce tak sie zmienila ze jej nie poznaje.. szkoda ze jest szlama..." Dziewczyna popatrzyla sie prosto na niego jakby wyczula ze sie an nia patrzy w tym momencie znow uslyszala ten glos "Zmien sie pokaz swoja zmiane na LEPSZE wszystkim!"
Malfoy juz mial odwracac glowe ale ona zatrzymala jego spojrzenie i usmiechnela sie pogardliwie. Chlopak otworzyl szeroko oczy ze zdumienia. Takiego usmiechu to nawet on mogl pozazdroscic. Odwrocil sie szybko i opowiedzial wszystko swojemu najlepszemu przyjacielowi Blaisowi. A on nie mogl nic wkrztusic, byl tak samo , albo nawet bardziej zaskoczony...
_______________________________________________________________________________
Prosze jesli czytacie piszcie w komentarzach co myslicie. Polecam rowniez bloga o dziewczynce ktora zaczyna nauke w hogwarcie nic nie wiedzac o swiecie magii (czasy kiedy juz Harry Ginny Neville itd sa juz dorosli) naprawde polecam ! blog nie jest moj tylko mojej kolezanki ====>>>> 
http://dominique-roven-weasley.blogspot.com

Rozdział 2


                                               Rozdział 2
Hermiona była już w połowie drogi prowadzącej do lochów, kiedy dostała nagłego ataku kaszlu. Przez 15 minut się dusiła, przeszło jej na chwilę i osuneła się po ścianie. Poczuła jak coś cieplego spływa po brodzie, otarła ciecz rękawem. Z przerażeniem odkryla, że to krew. Zanim zdążyła zareagować dostała kolejnego napadu tym razem mocniejszego i więcej krwi ciekło z ust. W końcu udało jej sie nabrac powietrza, a przez myśli przeszła tylko jedno, straszne zdanie; "znowu się zaczyna"
Podczas wakacji miała kilka napadów, ale nie były tak bolesne i nie wystepowała krew. Była z tym u róznych lekarzy mugolskich, ale po wszelkich analizach doktorzy stwierdzili, że nic jej nie dolega, a ona mogła tylko się domyślać iż jest to zwiazane ze swiatem magii. Szukała po ksiązkach, ale to nic jej nie dało. Żadnej wzmianki nawet nie znalazła. W końcu dolegliwości jej zanikły więc o tym zapomniala..
Hermiona zaczęła się podnosić. Dostała strasznych zawrotów głowy i już miala runąć na ziemię, gdy zlapaly ją czyjeś silne, męskie dłonie.
-O matko! Granger! Co ci jest?! Jesteś cała we krwi!-zawołał wystraszony chlopak- Zaniose cię na Skrzydło Szpitalne.
"Malfoy. Swietnie!"
-Nie...-wydusiła ostatkiem sił i zemdlała.
***
Obudziła się w ciemnym pomieszczeniu. Spróbowała podnieść głowę, ale tak straszny ból ją przeszył, że wolała więcej nie próbować. Opadła na poduszki. Wiedziała tylko, że znajduje się w dużym,ponurym pomieszczeniu. Lampy były zapalone, a ściany, koloru ciemnej zieleni i srebra, lekko połyskiwały w ich świetle...
"Pewnie juz wieczor...Zaraz, zaraz ... zieleń... i.. srebro? to kolory slytherinu!"-pomyślała Hermiona i w tym moencie dotarło do niej co się stało.
Po pokoju potoczył się zimny, ale pełen niepokoju głos Dracona Malfoya;
-W końcu się obudziłaś.-odetchnął-Nic ci nie jest? Wystraszyłaś mnie nie na żarty.
-N-nie nic-wydukała dziewczyna,bo w tym momencie wróciły zawroty głowy, ale nie była pwena czy to z powodu wypadku czy na jego widok ostatnio dziwnie sie czula patrzac na niego, nadal go nienawidzila i to bardzo, ale pojawilo sie tez dziwne uczucie, ktorego nie umiala opisac i wmawiala sobie, ze to na pewno przez ten wypadek-Gdzie jestem?
-W moim dormitorium.-odparł zdziwiony-Mówiłaś, że nie chcesz do SS (Skrzydło Szpitalne) to miałem cię tam zostawić?
-No wiesz... po tobie bym sie wszystkiego spodziewała ale nie tego ze mnie stamtad wezmiesz... i to do SWOJEGO pokoju...-Hermiona zauważyła, że ma na sobie inne, czyste ubrania, ale starała się nie zwracać na to uwagi.-Ile byłam nieprzytomna?
-Ykhm.. no.. trochę..-odpwiedział niezrecznie chłopak zastanawiając się czy powiedzieć jej prawdę. Nie wiedzial co sie z nim dzieje. Jego myśli co raz częściej zaprzatala ta dziewczyna, a najgorsze bylo to, że zaczął sie o nia martwić!
-Malfoy! Chcę wiedzieć!-powiedziała ostrym głosem, a w myślach nie mogła się nadziwić temu dziwnemu zjawisku którym było zkłopotanie Malfoya.
Jej głos rozwiał w nim wszelkie wątpliwości;
-Trzy dni-powiedział cicho i odwrocił głowę
-CO?!
Hermiona zerwała się na równe nogi lecz natychmiast poczuła jak spada w ciemność. Draco szybko do niej podbiegł, złapał ją i lekko potrzosnął. Dziewczyna ocknęła się. Zadowolona, a zarazem niezadowolona z tego, że znajduje się w jego ramionach powoli się wyślizgneła z jego uścisku i usiadła na łóżku.
-A..-zaczeła ale Malfoy jej przerwal
-Nikt nie wie, że tu jestes. Powiedzialem Weasleyowi, że widziałem jak wracasz do Londynu, że pwenie cos sie stalo z twoja rodzina, a oni zadbali o resztę.-wzruszył ramionami lecz jego twarz nie wyrazała obojetnosci.
Ciągle zastanawiał się co jej jest. Po kilkuminutowej ciszy Draco sobie przypomniał ze ona nic nie jadła przez te dni;
-Chcesz cos do jedzenia i picia?
-Głupiie pytanie..-prychcęła, nie mogła powstrzymać się od dogryzania mu.
-Fakt-odpowiedziałmi poszedł po jedzenie.
Kiedy wrócił Hermiona nadal siedziała z szeroko otwartymi oczami wyrazającymi zdumienie. Draco zaśmiał się cicho na co Hermiona od razu przybrała pogardliwy wyraz twarzy. Malfoyowi zniknął z twarzy uśmiech. Nie wiedział czemu, ale od zdarzenia w pociągu zaczął zdawać spawe jak bardzo ja ranił. Nawet nie wiedział jak bardzo... Nie mógł się z tym pogodzić. Przeciez jestem Malfoyem ! powtarzał sobie to bez przerwy, ale to nic nie dawało. Z ponurych myśli wyrwało go głośne westchnienie dziewczyny. Dotarło do niego że stoi z talerzem na srodku pokoju, z przymknietymi oczami juz od kilku minut, a Granger patrzy sie na niego jakby był jakims śmiesznym zjawiskiem. Podszedł do niej szybko i wreczył talerz na co ona wymruczała jakies niezrozumiale slowa, ktore pewnie miały być podziękowaniami i zaczeła jesc tak szybko, że o mało sie nie zakrztusiła. Po posiłku wypila dwie szklanki soku z dyni i zapytała;
-Gdzie sa moje rzeczy?
-Co? A . Tam leża.-wskazał na kanape.
-Co sie z tobą dzieje? Jestes jakis dziwny.. jak nie Malfoy.-zapytała odruchowo
-A co? Brakuje ci tamtego Malfoya?-zapytał z drwina w głosie
-Nie.- odpowiedziała lodowatym głosem.
Powoli zeszła z łożka i ruszyła chwiejnym krokiem w strone kanapy i zabrała z niej swoje rzeczy. Malfoy uwaznie jej sie przyglądał Kiedy znalazła się przy wyjsciu znowu zakreciło jej się w głowie, ale zdołała to ukryć łapiac sie klamki i wychodzac rzuciła obojętne;
-Nara.
Zamknęła drzwi i rzuciła ne siebie zaklecie kameleona. Dotarła do portretu Grubej Damy i weszła do środka razem z Simusem, który przeszedł koło niej bez słowa.
"Najwyrażniej nie zapomnieli jeszcze o zdarzeniu w pociągu.. Zachowuja sie tak jaby Malfoy to byl ich przyjaciel!"pomyslała i cała złośc z pierwszego dnia w Hogwarcie wróciła. Przeszła przez pokój nie zaszczycajac nikogo nawet jednym spojrzeniem. Nawet swoich przyjaciół. Nie wybaczyła im tego co jej zrobili. I nigdy nie wybaczy, tak postanowila i juz tego nie zmieni.
Udała się do sojwgo dormitorium a na widok tego co ją tam czekało az pociemniało jej przed oczami.

Jej oczom ukazała sie prawie połowa grona pedagogicznego Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Mianowicie; profesor McGonagall, Snape, Dumbledore Sprout i Hooch. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i gdyby nie oparła się o ściane upadłaby.
-Witaj Hermiono.-odezwała sie prof. McGonagall.
-Dobry wieczór pani profesor..-twarz dziewczyny wyrazała obojętność,a oczy wyrazały skryta pogarde. Niestety nauczyciele zauważyli ta pogarde i popatrzyli sie po sobie porozumiewawczym wzrokiem.
-O co chodzi?
-O twoje nagłe znikniecie i o to, że to pan Malfoy o nim nas poinformował-odparł jak zwykle spokojnie dyrektor-A z tego co wiem to sie za bardzo nie lubicie. Delikatnie mowiac.
-No tak, to prawda. Byłam u rodziców, a po drodze wpadłam na Malfoya i wyraziłam prosbe o poinformowaniu kogos o tym, bo ja nie mam czasu. Nie sadziłam ze naprawde to zrobi.-gładko skłamała Hermiona, az sie sama sobie dziwila.
-To prawda dyrektorze widziałam jak pan Malfoy mowil cos panu Potterowi oraz Weasleyowi-westcheła prof Hooch.
-Dobrze niech bedzie, ale nastepnym razem sie tak nie zachowuj tylko powiedz któremuś z nauczycieli, dobrze?
-Oczywiscie-odpowiedziała z rozbawieniem lecz nieco za bardzo słyszalnym. 
Wszyscy popatrzyli się na dziewczyne. Nikt jej nie poznawał i kazdy powtarzal w mysli ze ma tyko zly dzien. Nie chcieli przyjac do siebie tego ze najlepsza uczennica w Hogwarcie stała sie bardzo nieprzyjemna wobec nauczycieli.
-Do widzenia-dodała Hermiona widzac, że wszyscy zamarli.
-Tak, tak dowidzenia-odpowiedziala jej nauczycielka transmutacji prof. McGonagall i wszyscy wyszli zostawiajac ja sama z meczacym ja od kilku miesiecy pytaniem : Co sie ze mna dzieje?
__________________________________________________________________________
Stwierdzilam że dodam dzis drugi rozdzial :) mam nadzieje ze wam sie spodoba jest trochę krótszy niz poprzedni ale to chyba nic :D czekam na wasze rady i opinie ;}

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 1:


                 Rozdział 1:
Dochodziła dziesiąta kiedy Hermiona Granger obudziła się z myślą, że za godzinę ujrzy swoich przyjaciół, chociaż wiedziała, że już nic nie będzie takie jak dawniej. Zmieniła się przez te wakacje i to nawet bardzo. Zaczęła dbać o swój wygląd i podkreślać swoją urodę. Nie stała się pustą lalką, ponieważ robila to dla samej siebie. Była już 10 30 kiedy skończyła swoje poranne czynności, wtedy usłyszała mamę wołającą z dołu:
- Pośpiesz się Hermiono zaraz masz pociąg!
- Już idę!
Rodzice byli dla niej bardzo ważni jednak ostatnio się od siebie odsunęli ponieważ Hermiona odnosiła wranieżenie, że od dłuższego czasu coś przed nią ukrywają. Poza tym niedawno zorientowała się, że nie pamięta co działo się przed skończeniem 10 lat, pytała rodziców ale oni sie tylko wykrecali od odpowiedzi przez to tez czesto obrywali od niej zaklęciami . Nie rozumiała co się z nią dzieje i zobojętniała na to co dzieje się z jej rodzicami, ale nie życzyła im śmierci. Narazie. Nie rozmawiali już ze sobą jak dawniej i Hermiona stała się bardzo zamknięta w sobie nie pisała do przyjaciół, bo i tak jej nie odpowiadali, nawet Ginny co z początku ją martwiło, jednak później stwierdziła, że skoro jej przyjaciółka nie ma dla niej czasu to nie będzie się narzucać. Porzuciwszy te ponure myśli, Hermiona zbiegła na dół, szybko i chłodno pożegnała się z rodzicami, za pięć jedenasta dotarła na dworzec Kings Cross i przeszła przez barierkę na peron 9 i trzy czwarte. Szybko odnalazła rodzinę Weasley’ów, a wraz z nimi Harrego.
-Hermiona!-zawołała Ginny.
-Martwiliśmy się o ciebie-powiedział Ron.
-Gdzie byłaś tak długo?-zapytał Harry.
-Spokojnie tylko sobie trochę zaspałam.-uśmiechnęła się, ale nieszczerze Hermiona Przyjaciele jednak tego nnie zuważyli.
-No już, szybko wsiadajcie!-wtrąciła się pani Weasley.
-Do widzenia!-zawołali Harry i Hermiona.
-Pa mamo!-zawołali Wesleyowie
<w tym samym czasie>
Kiedy tylko dziewczyna wybiegła z domu odezwał się jej tata:
-Trzeba bedzie jej w końcu odpowiedziec na to pytanie..
-Co?! Ale nie mozemy! Przez to nas znienawidzi!-panikowała mama.
-Kochanie -tłumaczył spokojnie pan Granger-nie widzisz ze ona juz nas nienawidzi? Jak dowie sie sama albo co gorsza od NIEGO to nie ma mowy o chodzby najmniejszym uczuciu wobec nas. Zrozum,jak przyjedzie na swieta to jej to powiem.
Pani Greanger rozpłakała sie i lekko przytakneła.
***
Hermiona, Harry, Ron i Ginny znaleźli sobie wolny przedział i usiedli wygodnie. Ron spojrzał na Hermionę. Miała na sobie obcisłe czarne rurki i szarą koszulkę z dużym dekoltem przepasaną grubym, czarnym paskiem podkreślającym jej biust. Włosy natomiast mocno poskręcane i luźno opuszczone na ramiona w połączeniu z lekkim makijażem dodawały jej wdzięku i uroku. Harry również to zauważył i niemalże równo z Weasleyem krzyknął:
-Wow! Hermiona wyglądasz świetnie!-chłopcy patrzyli na nią jakby pierwszy raz ją zobaczyli jako dziewczyne a nie kujona od którego ściagaja zadania. To samo pomyślała Hermi i oparła:
-Dziękuję
Potem opowiadali o swoich wakacjach. Hermiona strasznie się zezłościła kiedy dowiedziała się, że byli na poszukiwaniu horkruksów i jej nie wzięli ani nawet wcześniej nie powiadomili, przez co jak się domyśliła nie odpowiadali na jej listy. Jakieś dwie minuty po wybuchu Hermiony drzwi przedziału otworzyły się, a ich oczom ukazał się Draco Malfoy i Zabini Blais. Oboje byli ślizgonami i wrogami całej piątki z przedziału. Draco był wysokim, niebieskookim, przystojnym, bardzo jasnym blondynem. Prawie cała żeńska część Hogwartu za nim wzdychała, nawet niektóre gryfonki.,  co Hermiona uważała za żałosne. Był uważany za Księcia Slytherinu. Zabini był ciemnym blondynem o piwnych oczach. Wzrostem niewiele różnił się od swojego przyjaciela. On również był nazywany Księciem Slytherinu. Hermiona ani trochę nie ochłonęła, a na ich widok dostała furii.
-Czego tu Malfoy? Wynos się!-prawie że wykrzyczała to pytanie. Nie można było nie zauważyć, że jest wściekła. Blais popatrzył na Dracona, którego twarz przez ułamek sekundy wyrażała zaskoczenie. Nie spodziewał się jakiegoś miłego powitania, ale takiego ostrego też nie.
-Spokojnie Granger. Złość piękności szkodzi.-odpowiedział Malfoy, a jego głos był jak zwykle pełen pogardy. Nie mógł jednak oderwać od niej oczu. Wyładniała przez te wakacje i nawet on musiał to przyznać. Zaczął zauważać w niej kobietę i to bardzo ładną jednak szybko się opamiętał.
Jej głos pełen nienawiści wyrwał go z rozmyślań i sprawił, że przeszedł go dziwny dreszcz emocji.
-Ostatni raz to powtarzam! Jeśli stąd nie wyjdziesz uświadomie ci jak dużo potrafię ci zrobić! - wrzasnęła tracąc cierpliwość. Jakby na potwierdzenie swoich słów wyciągnęła przed siebie różdżkę i mocno zacisnęła na niej palce, w międzyczasie przygotowując w głowie stos zaklęć, które uświadomią temu zadufanemu ślizgonowi, że nie powinien był z nią zadzierać, jednak wybrała to jedno, odpowiednie dla niego, wyrazajace cała jej złośc, nienawisc...
-Cruc…
-Hermiona!!-krzyknęła Ginny wyrywając jej różdżkę, a Harry i Ron zerwali się na równe nogi.
Malfoy i Blais z szokiem pomieszanym ze strachem na twarzy wypadli z przedziału o mało się przy tym nie wywracając.
Hermiona wyrwała różdżkę przyjaciółce i wyszła bez słowa. Zostawiając przyjaciół w kompletnym szoku. Ginny ocknęła się pierwsza, ale nic nie powiedziała usiadła i schowała twarz w dłoniach. Żadne z nich nie poznawało swojej przyjaciółki. Następny ocknął się Wybraniec.
-Co się z nią dzieje?-zapytał Harry.
-Nie wiem, ale nic dobrego-odpowiedział Ron słabym głosem
-Mam nadzieję, że to nie przez to, że jej ze sobą nie wzięliśmy.
- I że szybko o tym zapomni i się pogodzimy-dodał rudzielec jak przez mgłę, nadal  przeżywał to zdarzenie.
-Spadaj!-usłyszeli wsciekly głos Hermiony , a kilka sekund po tym zobaczyli jakiegos drugoroczniaka przebiegajacego obok ich przedziału z płaczem. Był blady jak ściana....
***
Hermiona szła korytarzem pociągu uśmiechając się do siebie. Miała przed oczami wyrazy twarzy swoich przyjaciół. Kiedy wychodziła z przedziału wiedziała, że już nie są przyjaciółmi, może kiedyś będą dobrymi znajomymi jednak teraz Hermiona nie zamierzała im tego tak łatwo wybaczyć. Sama zastanawiała się, czy po tym zdarzeniu oni sami będą chcieli ją znać. Z zamyślenia wyrwał ją jakiś głos wydobywający się zza jej pleców.
-Panno Granger!- ledwo rozpoznała zdyszany głos profesor McGonagall nauczycielki transmutacji i natychmiast się odwróciła.-wszędzie cię szukałam.
-Coś się stało pani profesor?-zapytała z kamienna twarza Hermiona
-Chciałam Cię powiadomić, że za pięć minut masz patrol z panem Malfoyem.
Dziewczyna jęknęła cicho. ‘’a myślałam że już gorzej być nie może’’ przeszło jej przez myśl.
-Dobrze-odpowiedziała głosem wypranym z jakichkolwiek emocji czy uczuć i ruszyła na koniec pociągu gdzie miała się spotkać z Draconem.
Przybył punktualnie, ale nie wypowiedział ani jednego słowa. Zadowolona z tego faktu Hermiona ruszyła przed siebie korytarzem , a Malfoy powlókł się za nią.
Po godzinie w pociągu na korytarzach zrobiło się pusto i cicho, a prefekci stanęli na końcu długiego pociągu pod oknem. Hermiona w ciszy oglądała zmieniające się krajobrazy za oknem. Na horyzoncie zaczął się pojawiać słaby zarys murów Hogwartu, wtedy to Malfoy postanowił przerwać tą ciszę i zadać meczące go od kilku godzin pytanie:
-Naprawdę rzuciłabyś na mnie klątwę Crutiatus?
-Biedny Malfoy się przestraszył bezwartościowej szlamy co?-ironizowała Hermiona z widoczną na twarzy pogardą.
-Jestem po prostu ciekawy.-odparł z dziwnym wyrazem twarzy, po tym co usłyszał .
Malfoy starał się być miły, ponieważ zależało mu na uzyskaniu odpowiedzi na to pytanie, a kiedy Draconowi na czymś zależało potrafił być cierpliwy, zaskakująco miły i uległy. Jednak dziewczyna nadal nie odpowiadała na pytanie tak jak tego chciał.
-Na pewno nie miałabym wyrzutów sumienia gdybym to zrobiła.
-Czyli zmówiliście się, że odegracie tą scenkę jak tylko przyjdę?-zadał spokojnie to pytanie, ale już wiedział, że Granger wpadnie w jego pułapkę, bo twarz Hermiony diametralnie zmieniła się z pełnej opanowania i pogardy na przepełnioną wzburzeniem i gniewem.
-Nie! Sama chciałam to zrobić, a Ginny mi tylko przeszkodziła!-zawołała i natychmiast zamilkła zdając sobie sprawę, że właśnie odpowiedziała mu na pytanie na które nie mała najmniejszej ochoty odpowiadać.-Ty zadufany w sobie, pieprzony arystokrato!-dodała i zla na siebie odwróciła się z powrotem do okna. Zamek już był wyraźnie zarysowany na tle szarego nieba. Za piętnaście minut Hermiona miała wysiąść na dobrze jej znanej stacji w Hogsmade.
Draco spojrzał na nią jakby dopiero teraz zauważył, że jest prawdziwą czarownicą, a zarazem piękną kobietą i powiedział ze słyszalnym uznaniem w głosie.
-Nie spodziewałem się tego po tobie, Granger. Chyba cię nie doceniłem.-ale zaraz mu się przypomniało z kim rozmawia i przywołał na twarz drwiący uśmieszek, jednak nie mógł oderwać wzroku od jej osoby.
-Ty mnie w ogóle mnie nie znasz więc jak możesz się czegokolwiek spodziewać, Malfoy.-odparła lodowatym głosem, prychnęła i odeszła zostawiając ślizgona z wielkim mętlikiem w głowie.
Wszyscy uczniowie znaleźli się już na stacji. Mrok okrył całe magiczne miasteczko, które pogrążyło się we śnie. Na stacji potoczył się basowy głos gajowego Hogwartu, Hagrida:
-Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni!
Hermiona uśmiechnęła się na myśl o swoim starym przyjacielu, Hagridzie. Ruszyła w stronę łodzi, miała pomóc przeprawić się pierwszorocznym, ponieważ była prefektem Naczelnym. Westchnęła cicho i zaczęła podawać rękę wystraszonym dzieciakom. Nie mogła się doczekać kolacji w Wielkiej Sali, była okropnie głodna.
W końcu dotarli do zamku. Widziała jak nowi uczniowie otwierają usta z wrażenia, sama sobie przypomniała jak to było. Pogrążona w miłych wspomnieniach weszła do Wielkiej Sali i to rozmarzenie pomieszane z radością natychmiast zniknęło z jej twarzy, ponieważ przypomniała sobie co wydarzyło się w pociągu. Z ponurą miną skierowała się w stronę stołu Gryffindoru. Kiedy siadała wydawało jej się, że Draco jej się przygląda stwierdziła jednak ,że musiało jej się przywidzieć. Z tą myślą usiadła między Fredem a Georgem, którzy natychmiast zaczęli ją zabawiać i prawić komplementy, więc na twarz Hermiony znów wpłynął uśmiech i co chwilę wybuchali salwami śmiechu. Harry i Ginny przyglądali się ponuro jej radości, a Ronald z nieskrywaną złością... i zazdrością. Wszyscy zauważyli zmianę Hermiony, ale tą w wyglądzie, bo nie wiedzieli o wydarzeniach z pociągu. Kilku chłopaków nawet zagwizdało na jej widok.
Kolacja dobiegła końca i dziewczyna musiała zaprowadzić pierwszorocznych do swoich dormitoriów i sama udała się do swojego pokoju. Zupełnie wyczerpana po dzisiejszym dniu padła na łózko nawet się nie przebierając i od razu zasnęła. W takim stanie zastała ją Ginny, która dzieliła z nią dormitorium. Z troską spojrzała na przyjaciółkę i do jej głowy wkradła się bardzo nieprzyjemna myśl ‘’ to będzie bardzo trudny rok, wszystko się zmieni’’. Przykryła Hermionę i również poszła spać, jutro o 9 zaczynały im się lekcję.
Na następny dzień Hermiona wstała pełna zapału i z uśmiechem na ustach zaczęła się przygotowywać do zejścia na śniadanie. Po mniej więcej kilku minutach obudziła się również Ginny. W milczeniu się przebrały, pomalowały i spakowały. Mimo ponurego początku dnia Hermiona nie straciła swojego wigoru wręcz przeciwnie, postanowiła, że nie będzie sobie zawracać głowy tymi swoimi 'przyjaciółmi'.
Raźnym krokiem weszła do Sali wszystkie głowy zwróciły się w jej stronę. Chłopcy otwierali usta ze zdumienia nawet kilka chłopaków ze Slytherinu o mało się nie zakrztusiło na jej widok Wszystkim wpłynął na usta błogi uśmiech, dziewczyny też się uśmiechały. Tylko dwa domy niemal w całości patrzyły się na nią ponuro- Slytherin,chociaż niektorzy z podziwem kiwali głowmi, co ja zupelnie zdezorientowalo, i Gryffindor.
Hermiona zastanawiała się skąd ten dziwny nastrój i natychmiast domyśliła się prawdy. Harry i Ron wszystkim powiedzieli i nie myliła się. Jej dobry humor momentalnie prysnął, lecz postanowiła zachować swoją dumę i honor. Z podniesioną głową siadła tam gdzie zrobili jej miejsce rudzi bliźniacy. Tylko oni wydawali się przyjaźnie do niej nastawieni. Uśmiechnęła się do nich lekko a oni odwzajemnili ten uśmiech;
-Hej! Co tam? Słyszeliśmy o wydarzeniu w pociągu i…-zaczął Fred
-…żałujemy że siora nie pozwoliła ci dokończyć zaklęcia!-dokończył Georg.
-Hahahahaha-roześmiała się Hermiona, w tym momencie wrócił jej humor. Na życzenie braci opowiedziała im dokładnie co się stało w przedziale i na patrolu. Po śniadaniu ruszyła do lochów. Lekcję eliksirów ze Snapem nie były jej ulubionym przedmiotem tym bardziej, że mieli je ze ślizgonami. Kiedy wychodziła z Sali wyraźnie zauważyła, że Malfoy przygląda jej się z zaciekawieniem i była pewna, że teraz jej się nie przywidziało..
 ___________________________________________________________________________
chyba nie jest tak zle . followujcie mnie na tt please! ---> @PurpleMadlen :) no i proszepiszcie co myslicie
XYZ

. . .

To moj pierwszy blog wiec nie wiem jak mi pojdzie ale mam nadzieje ze nie bedzie tak zle. Z checia przyjme krytyke (byle nie chamska) i postaram sie poprawic :) Bede sie podpisywac jako XYZ . Notki bd dodawane co tydzien mam nadzieje :P w piatki. milego czytania.!