niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 27

Doszłam do Wielkiej Sali i zaczęło mnie gryźć sumienie. Podeszłam do swoich nowych przyjaciół i usiadłam obok Draco
-Hej.. Smoku?-zaczęłam niepewnie
-Hmm..?-dał znak, że słucha
-Wiesz chciałam cię przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie.. Nie wiem co mnie napadło
-Ojcowska natura cie dopadła-powiedział Draco i wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać obrzucani nienawistnymi spojrzeniami gryfonów
-Ale wybaczasz mi?
-Jasne Czarna-powiedział z usmiechem przytulił mnie i dał buziaka w policzek, po chwili usłyszeliśmy jak Weasley się dławi cały czerwony.
-Ymm.. Dracze.. Dlaczego Czarna?
-A nie wiem bo masz czarne włosy i twój ojciec jest Czarnym Panem
-Aha.
-Ale nie przeszkadza ci to, co?
-Nie, nie-odpowiedziałam i w tym samym momencie do Sali wleciała poranna sowia poczta.
Przyjaciele patrzyli jak podlatuje do mnie wielki, czarny jak smoła kruk z przywiązaną paczuszką do nogi. Niepewnie odwiązałam przesyłkę, a ptak nie czekając na odpowiedź odleciał.
Najpierw otworzyłam list. Kartka była pokryta cienkim pochyłym pismem
Droga Hermiono!
Mam nadzieję, że już się oswoiłaś z nową sytuacją w Hogwarcie i że dobrze Ci się żyję w Slytherinie. Dałem Ci trochę czaasu abyś mogła przetrawić to iż jesteś moją córką. Myśle, że najwyższy czas na spotkanie, chciałbym Cie wreszcie zobaczyć. Bądź w ten piątek o godzinie 18 w Zakazanym Lesie. Wyślę kogoś po Ciebie
                                                                                                                         Twój ojciec
                                                                                                                                    T. M. R.
Zrobiło mi się słabo. Dzisiaj jest czwartek a więc to jutro! panikowałam. Przyjaciele chyba wyczytali coś z mojej twarzy, bo zaczęli się dopytywać o co chodzi.
-Nic się nie stało. Wiecie co ja już ide sie położyć-oznajmiłam i nie czekając na odpowiedź szybkim krokiem wyszłam z Wielkiej Sali i skierowałam się do swojego dormitorium.
Nie mogłam się uspokoić, więc postanowiłam wziąc kąpiel, po jakiś 30 minutach wyszłam z wanny i ubrałam dwuczęściową zieloną piżamke poczym wyszłam z łazienki.
Na moim łóżku leżał sobie Draco najspokojniej w świecie mi się przypatrując
-Co tu robisz?
-Czekam na ciebie-oparł usmiechając się ironicznie
-Doprawdy? Myślałam, że pomyliłeś drzwi-zakpiłam
-Dobra, dobra ty lepiej gadaj co jest. Ten list to od ojca tak?
-Ech.. tak
-Co chciał?
-Chce się spotkać
-Kiedy?
-Jutro.
-CO?!
-No niestety, boję się Draco. Nie wiem jaki on bedzie w stosunku do mnie.
-Nie martw się jestem pewny, ze nic ci nie zrobi-ale głos mu się załamał sam w to nie wierzył.
-O 18 mam się stawić w Zakazanym Lesie
-Yhym.. kto ma po ciebie przyjśc?
-Nie wiem. Draco?
-Tak?
-Zostaniesz na noc?
-Jasne, jakże bym mógł odmówić-powiedział i zaczął się śmiać a ja dołączyłam do niego.
-Okey ide wziąć prysznic i zaraz wracam.
-Tylko się nie utop!-krzyknęłam za nim
-Nie śmiałbym. hahaha
***
Po piętnastu minutach oboje leżeliśmy w łóżku, gadając w najlepsze. Około północy zasnęliśmy przytuleni do siebie. Rano obudził ich głośne chrząknięcie
-Co.. co się stało?-zapytałam zdezorientowana chrząknięciem,b o Draco wciąż spał. Wtedy odwróciłam głowę i zobaczyłam stojącego w wejściu profesora Snape'a.
-Och to pan.. W czym mogę pomóc?
-Och w niczym specjalnym chciałem tylko sprawdzić dlaczego nie bylo was dzisiaj na lekcjach-powiedział spokojnym głosem i uśmiechnął się widząc moje zdziwione spojrzenie wędrujące w strone zegarka. Była 12
-Draco! Wstawaj!!!!-wydarłam mu się do ucha
-Co? Co się dzieję??- zerwał sie przerażony chłopak, a widząc Snape'a zapytał
-Co pan tu robi?
-Już nic, własnie wychodze, mam nadzieje, że Hemriona wszytsko ci przekaże-uśmiechnął się ironicznie i wyszedl
-Przekaże? ale co?-zapytał coraz bardziej zdziwiony chłopak
-To!-powiedziałm i przekręciłam jego głowę w stronę zegarka
-O kurwa!
-No własnie mamy 10 minut na wszytko, z dotarciem na Transmutacje!!
Wyrobili się w niecałe siedem minut i biegli na lekcje, wiedzieli, ze jeśli się spóźnią McGonagall na pewno nie  przymknie na to oka, ale cóz taki los ślizgonów. Dotarli zmachani pod klase rózno z dzwonkiem.
Reszta klasy popatrzyła na nich rozbawiona, a opiekunka Griffindoru tylko nieznacznie uniosła brew na ten widok i kazała wejść im do klasy.

poniedziałek, 4 marca 2013

Sowa

Do czytających czarodzieji!
Mam do Was, ważne dla mnie pytanie. Chciałam stworzyć podstronę na moim blogu pod nazwą Wspomnienia z Hogwartu zamieściłabym tam różne zdjęcia, tylko nie wiem czy macie ochotę na coś takiego? Nie chce tego tworzyć a nikomu się nie przyda. Dodawałabym kolejne zdjęcia (po kilka) co tydzień na przykład. Proszę o wyrażenie swojej opinii w komentarzach.
                                                           Wasza
                                                                  H. Riddle

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 26

Dedyk dla Agusi : *
_______________________________________________
Przez kilka sekund panowało milczenie, zaczęłam się zastanawiać czy się nie przesłyszałam jednak Severus zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół i zapytał;
- Chcesz być drugim Prefektem Slytherinu?
-Że co?-spodziewałam się jakiejś powaznej rozmowy a tu co?
-To co słyszysz-oznajmił i usmiechnął się zapewne odgadując moje myśli-Parkinson sobie nie radzi a wiem, że byłaś prefektem w Gryffindorze.
-No.. racja. Hmm.. niech bedzię
-Wiedziałem, że się zgodzisz-tymczasem dotarliśmy do lochów i stanęliśmy przed obrazem Salazara Slytherina za którym znajdował sie Pokój Wspólny ślizgonów-Czysta krew-powiedział Snape i wszedł do środka a ja za nim.
Pomieszczenie niewiele rózniło się od PW gryfonów. Tutaj było jakby.. mroczniej. Podobało mi się zwłaszcza, że wolałam kolor zielony od czerwonego. Mimo że znajdowaliśmy się w lochach byly tu okna, jednak nie za duże.. 
- Schodami na prawo wychodzisz i po prawej masz swój pokój, ponieważ jesteś Prefektem. Na przeciwko mieszka Malfoy, będzie zwolniony z lekcji przez pierwsze dwa dni razem z panem Zabini, żeby pomogli ci się zaklimatyzować w nowym otoczeniu, to tyle Riddle. Jakbyś miała jakieś problemy albo chciała porozmawiać z kimś inteligentnym zapraszam do mojego gabinetu-oznajmił i wyszedł
Nieee, nie wierze dlaczego Malfoy?! I do tego Blease, coz jego jakoś zniose, ale ta fretka? Niby się z nim całowalam, ale to była tak se to nic nie znaczyło, koniec. Ledwo weszłam na schody a do Pokoju Wspólnego wsypał sie cały dom Slytherina wracający z kolacji. Szybko wybiegłam po schodach, weszłam do swojego pokoju i walnęlam się na wielkie łóżko z baldachimem. Chwilę później usłyszałam pukanie do drzwi. Hmm.. może bede udawać, że jestem w łazience? Nie! Mam na nazwisko Riddle i na pewno nie jestem tchórzem
-Proszę!-krzknełam z pewnością w głosie, a do pokoju weszli Blease i Draco, tylko ich tu jeszcze brakowało, pomyślałam-W czym mogę pomóc?
-To chyba my mamy ci pomóc-niepwnie stwierdził Zabini.
-Noo raczej- dodał Malfoy i sugestywnie na mnie popatrzył, co mnie zirytowalo co on sobie myśli?!-Słuchaj Malfoy! To, że raz się pocałowaliśmy to nie znaczy, że możesz się na mnie patrzyć w tak obleśny sposób, więc albo o tym zapomnisz dobrowolnie albo ja ci w tym pomogę-powiedziałam nie zważając na zszokowaną minę Blaesa i znacząco zaczęłam się bawić różdżką, a Draco wystraszył się nie na żarty i szybko odpowiedział
-Spokojnie, przecież nic nie robie, ale okey zapomnę o tym pod warunkiem, że zaczniemy wszytsko od nowa.-powiedział po czym wyciągnął ręke w moją stronę-Jestem Draco Malfoy
-Ehh..-westchnęłam i uścisnełam mu dloń-Hemriona Riddle
-Zab-teraz ty powiedział blondyn.
-Eee .. no bo..-zaczął się jąkać- Smoku nie gniewaj się, ale my już noo.. można by powiedzieć, że się znamy..-rzucił niepewne spojrzenie w moją strone co nie umknęlo uwadze jego przyjacielowi, a ja usmiechnęłam się do niego, co tez nie zostalo pominięte przez bystry wzrok Dracona.
-Co jest grane?-zapytał w końcu-Czemu ja nic nie wiem?
-Bo nie musisz odpowiedziałam-za nim zrobil to Zabini
-Dobra, dobra, ale i tak się wszystkiego dowiem
-Może kiedyś..
-Widzimy się jutro przed śniadaniem, bo teraz jesteś pewnie zmęczona co?-zapytał Diabeł
-Jasne, o 8.30 w PW
-A ja nie mam już nic do gadania?-zapytał udając wielce obrażonego
-Wiesz,, nie chcesz to nie musisz iść-powiedziałam ze śmiechem
-My cie nie zmuszamy-dorzucił Zab
- I tak pójde, to do jutra yy.. Hermiona
-Hahahahah-roześmiałam się- Do jutra yy.. Draco haahah
Kidy chłopcy wyszli poczułam, że jest mi tu dobrze, ale poczułam też żal, że przez matkę dopiero teraz się tu znalazlam. Jak zawsze kiedy mnie coś trapiło poszłam do łazienki na długą kąpiel, kiedy otworzyłam drzwi łazienki, aż mnie wmurowało. Ściany byly koloru morskiej zieleni, gra światła dawała złudzenie przez które wydawało mi się, że jestem w jakimś podwodnym świecie. Wszystko było tak idealnie dopasowane, że zdawało się tworzyć jedną całość. Nie dość, że była tak cudownie urządzona to jeszcze jaka wielka! W Gryffindorze mimo  iż byłam Prefektem w życiu bym nie marzyła o takiej lazience! Z resztą wielkośc tej łazienki dorównywała mojemu pokojowi w Domu Lwa. Zachwycona tym odkryciem delektowałam się otoczeniem leżąc w wygodnej, podgrzewanej wannie sama nie wiem jak długo. Kiedy w końcu postanowiłam z niej wyjśc i spojrzeć na zegarek, dostałam szoku była 00.45. Ile ja tu siedziałam? Musze iść spać bo nie wstanę.
***
Zerwałam się z łóżka patrząc na zegarek, a widząc, że mam jeszcze godzinę do 8.30 odetchnęłam z ulgą. Spokojnie wzięłam prysznic ubrałam się i pomalowałam. Schodząc do PW ślizgonów zastanawiałam się czy zastanę tam już chłopaków. Niestety tak się nie stało a ja miałam jeszcze 15 min do umówionego czasu. Rozglądnęłam się po salonie i zobaczyłam jakieś dwie dziewczyny i chłopaka siedzących na kanapie, podeszłam do nich i zapytałam;
-Mogę z wami usiąść?
-Jasne-odpowiedziała dziewczyna o blon włosach a ta w czarnych tylko przytaknęła
-Dzięki-uśmiechnęlam się lekko
-Nie ma za co.-odezwała sie czarnowłosa-Jestem Kate Allens
-A ja Emilly Wooden-uśmiechnęła się blondynka
-Ja jestem Fred Morgans-odezwał się i uśmiechnął nieśmiało do tej pory milczący chłopak. Miał krótkie brązowe włosy i piękne zielone oczy.
-Miło mi was poznać, ja jestem Hemriona Riddle, ale to już chyba wszyscy wiedzą-powiedziałam i cała nasza czwórka wybuchnęła glośnym śmiechem zwracając na siebie uwagę całego pokoju jak i dwóch ślizgońskich przystojniaków którzy natychmiast do nas podeszli. Malfoy ze swoim pełnym wyższości uśmiechem podszedł do mnie i powiedział
-Chodź Herm idziemy na śniadanie.
-Wiem gdzie idziemy-warknęłam sama nie wiem czemu, chyba te ojcowskie geny-Jakbyś nie zauważył to teraz rozmawiam-wysyczałym poczym zwróciłam się do Zaba-Jak chcesz to możesz poczekać Diable-powiedziałam i słodko się uśmiechnęłam wiedząc,żę wyprowadzi to Malfoy'a z równowagi
-Ja idę na śniadnie-oznajmił udając spokój platynowy blondyn i zapytał-Idziesz Diable?
-Nie gniewaj się Herm ale ide ze Smokiem, będziemy czekać przy stole
-Jasne, zaraz do was dołącze
Kiedy dwójka chłopaków zniknęła za zamykającym się wyjściem odezwał się Fred
-Nie przejmuj się Draconem odkąd nasi rodzice się pokłócili zawsze się tak zachowuję w moim towarzystwie
-Ja mam się nim przejmować, niedoczekanie twoje-mruknęłam i znowu zaczęliśmy się śmiać
Pogadaliśmy jeszcze chwilę poczym pożegnałam się z nimi i ruszyłam na śniadanie.

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 25

Jak już jesteś to skomentuj..! To dla mnie ważne! Dziękuję komentującym czarodziejom : *
__________________________________________________________________________
-Profesorze on nie może się dowiedzieć, że to Hemriona jest jego córką a w żadnym wypadku ona nie może się dowiedzieć, że...
-..ja jestem jej ojcem?-po pomieszczeniu rozległ się syczący śmiech, zamigotały światła i nagle wszytsko ustało.
Stałam kilka sekund nie dowierzając, ale jak zwykle odezwało się moje nowe ja (chyba już domyślam się po kim je mam) i weszłam do gabinetu Dumbledor'a z niewinna miną;
-Jednak chcę zmienić nazwisko i jeszcze raz odbyć Ceremonię Przydziału.
-Och.. jak się cieszę!-krzyknęła matka
-Ale chcę nazwisko mojego ojca.-uśmiechnęłam się wrednie, ale wiedziałam, że choć dyrektor już wiedział matka jeszcze się nie domyślała
-Naturalnie-odparła
-Mojego PRAWDZIWEGO ojca -zaakcentowałam- a to oznacza, że chcę mieć na nazwisko Riddle
Roxanne zemdlała, a jej partner się głeboko zapowietrzył, nawet ja nie wiem czemu to zrobiłam. Może żeby zrobić na złość mamie za to że mnie oszukiwała i zabrała ojca..? Własnie.. ojciec.. wcale nie wydawał się taki straszny.. jak mogłam nie skojarzyć jego głosu z głosem Voldemorta przecież są identyczne! Może nie chciałam go dopasować do jego osoby? No cóż stało się.. Mam nadzieję, że tata nie będzię chciał urządzać co tygodniowych spotkań rodzinnych pomyślałam i mimowolnie się zaśmiałam.
-Bawi cie to?!-warknął ukochany Roxanny
Ja uśmiechnęłam się tylko kpiąco nawet nie zaszczycając go jednym słowem, co zupełnie zniło go z tropu, i zwróciłam się do dyrektora szkoły.
-Kiedy zmiana nazwiska i domu?
-Tu masz papiery, jak je podpiszesz nie będzie odwrotu więc zastanów się dobrze.
Wahalam się tylko ułamek sekundy, ale podpisałam. Potem ruszyliśmy z tiarą przydziału do Wielkiej Sali, właśnie był środek kolacji więc zdawałam sobię sprawę, że będzię mnóstwo świadków. Nie mogłam po prostu nie mogłam wyobrazić sobie min ślizgonów..
Kiedy dotarliśmy do podwyższenia skąd zawsze Albus uraczał nas swoimi przemówieniami, wszyscu już patrzyli na nas, bez wyjątku,a ci co mieli wychodzić usiedli z powrotem
- Dzisiaj miało miejsce niezwykłe wydarzenie..-a ten jak zwykle z igły robi widły.. ehh. -Nasza uczennica dowiedziała się o swojej prawdziwej tożsamości, ale to już mówiłem.. Zapewne jesteście ciekawi do którego domu trafii.. ohh tak przecież jej nie przedstawiłem.. -po sali rozeszły się śmiechy i westchnienia- Otóż poznajcie panne Hermione Riddle-na sali zaległa kompletna cisza tylko Parkinson narobiła hałasu spadając z ławki. Gryfoni i ślizgoni wpatrywali się we mnie z niemałym szokiem a ja tylko stałam i kpiąco się uśmiechałam, zwłaszcza w stronę Domu Lwa. Reakcja Draco była po prostu bezcenna, a ta jego mina... Najpierw upuścił widelec i zaczął się dławić Blease musiał go mocno walnąć w plecy, potem patrzył się na mnie tak jakbym conajmniej powiedziała mu, że mamy razem dziecko..
-A więc panno Riddle proszę założyć Tiarę-powiedział Dumbledor
i podał mi ją, poczym założyłam ją na głowe, a po Wielkiej Sali poniósł się jej głos.
-Ha.! Wiedziałam, że jeszcze się spotkamy! Już wtedy czułam, że masz w sobie coś dziwnego jednak zaklęcia które cię chroniły nie pozwalały mi tego zidentyfikować, ale teraz widzę wyraźnie twoim prawdziwym domem jest Slytherin, tak, tak marzenia się jednak spełniają Riddle. SLYTHERIN!-ogłosiła Tiara, a ja z uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę stołu ślizgonów. Zabini zrobił mi miejsce obok siebie nadal patrząc na mnie oczami wielkimi  jak galeony. W końcu pierwszy szok opadł i wszyscy zaczęli mi się ciekawie przyglądać, zirytowana zapytałam;
-Czy ktoś może mi podać hasło do Pokoju Wspólnego? Chcę się już  położyć-za moimi plecami usłyszałam odpowiedz przez głos który przez te wszytskie lata znienawidziłam
-Oczywiście Riddle chodź za mną-to był Snape
-Tak jest profesorze-wstałam i wyszłam z Sali razem ze swoim opiekunem.
-Dobrze się składa, że zapytałaś bo mam do ciebie sprawę-rzekł poważnym głosem, a ja zaczęlam się zastanawiać czy nie chodzi o ojca, w końcu wszyscy ze Slytherinu wiedzieli, że nietoperz jest podwójnym agentem...

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 24

Postanowiłam że przeżucę się na trudniejszą narrację pierwszoosobową . Mam nadzieje ze wam sie spodoba.
__________________________________________________________________________
 Kiedy pojawiłam się w Wielkiej Sali z nauczycielami i ślizgonem zapadła głeboka cisza. Wszystkie twarze były zwrócone w nasza stronę. Dyrektor nic sobie z tego nie robiąc ruszył w kierunku Ciała Pedagogicznego, kiedy tam dotarł odwrócił się do uczniów i kazał usiąść Draconowi, a mi podejść do niego.
-Jak zapewne  już zauważyliście poszukiwania pana Malfoy'a i panny Hermiony zakończyly się sukcesem.-po Sali rozeszły się szepty-Zgaduję, że zastanawia was po co zaprosiłem pannę Granger na środek. Otóż chcialbym wam przedstawić naszą nową a jednak starą uczennicę, która niedawno dowiedziała się, że jest czystej krwi-Dumbledor sugestywnie popatrzył w stronę Slytherinu a szok, który dało się wyczuć rozszedł się nie tylko wśród ślizgonów.-Zapraszam na rozmowę w moim gabinecie Hermiono-zwrócil się do mnie po czym odwrócił się w kierunku pary czarodziei- i państwa również.
Ruszyłam w milczeniu za dyrektorem z maską obojętności na twarzy, jednak w środku aż gotowałam się z chęci poznania swoich rodziców i poznania swojego prawdziwego nazwiska.
Kiedy dotarliśy pod posąg gargulca ten ustąpił dyrektorowi nie pytajac o hasło. Wszyscy wstąpiliśmy na schody i już po chwili znajdowaliśmy się pod drzwiami gabinetu Albusa.
-Zapraszam-mruknał i otworzył drzwi.
Odkąd byłam tu pierwszy raz gabinet nic się nie zminił, więc nie miałam czego oglądać w przeciwieństwie do nieznanego mi czarodzieja. Ten nie mógł się napatrzyć zatem wywnioskowałam, że nie chodził do Hogwartu. Wszyscy usiedlismy na wskazanych miejscach przez chwilę panowała głeboka i nie przenikniona cisza. W końcu dyrektor przemówił
-Może najpierw dokonamy prezentacji?-zapytał beztrosko jednak wyczytałam z jego oczu  że się niepokoi o to że mój stosunek do "nowych" rodziców nie będzię za miły. Cóż.. nie mylil się..Tylko wzruszyłam ramionami nie zważając na zatroskane spojrzenia pary.
-Nazywam się Hermiiona, a jak mam na nazwisko to może wy mi powiecie?-usmiechęłam się słodko, ale byłam pewn , że dyrektor lekko pekręcił głową widzac mój fałszywy uśmiech na który nabrali się rodzice.
-Nazywam się Roxanne Goldblood(wiem że w liscie od matki inicjaly byly R. B. ale postanowialm zmienic jednak nazwisko) , jestem twoją mama-przedstawiła się i uśmiechnęła przyjaźnie..
-Hmm... Od kogo dostałam list przyniesiony przez sowę zanim jeszcze dowiedziałam sie, że jestem czarownicą?-nie wiem czemu, ale postanowilam ją sprawdzić nie ufałam tym ludziom
-Chcesz mnie sprawdzić co? ehh.. ojcowska krew-mruknęła do siebie tak cichutko, że ledwo ją uslyszałam, wiem że miałam tego nie słyszeć wiec udawalam że nic się nie stało jednak dało mi to troche do myślenia, tymczasem Roxanne ciągnęła-Już od małego wiedziałaś, że jesteś czarownicą, ojciec ci powiedział, a list dostałaś odemnie, w którym informowałam cie ze pan który zatrówał ci umysł więcej się nie zjawi.
-Nie pan tylko tata!-krzyknęłam zirytowana
-Ale kochanie to ja jestem twoim ojcem-odezwał się dotąd milczący   czarodziej
-Głos taty rozpoznałabym nawetz najdalszej odległości a twój nie jest do niego podobny ani trochę! I chodź ona jest moją matka to ty na pewno nie jesteś moim ojcem!-miałam już dość tej rozmowy, wiedziałam o czymś o czym oni nie wiedzieli.. czułam się oszukana chciałam zobaczyć tatę.. pamiętałam jaki był miły i wyrozumiały, a kiedy przypominałam sobie ostatnią jego wizytę, już po liście mamy, łzy piekły mnie pod oczami.
-Dość tego!-zdenerwowała się Roxanne-Jaką masz pewność, że on jest twoim ojcem, że cie nie oszukiwał?!
-Odwiedził mnie po twoim liście jeden, ostatni raz! Widzialam co mu zrobiłaś! On ledwo trzymał się na nogach! A przecież nic nie zrobił!!-oczy mi się zaszkliły jak zawsze kiedy o tym myślałam.- Udowodnił mi to!
-Ale.. ale..-twarz pani Goldblood zbielala- Chyba nie rzucił na ciebie tego zaklęcia?! Widziałaś jego twarz?!
-Owszem rzucił.-odparłam już spokojna
-Ale to musiało ci sprawić wiele cierpienia! Jak mógł to zrobic nieświadomemu dziecku!
-Bolało, nawet bardzo-zaczęłam cicho. Nie chciałam o tym mówić ale widząc wyraz matki, musiałam dokończyć-Nalegałam, chciałam żeby mi to udowodnił. Za nic w świecie nie chciał tego zrobić, mówił, że to okropnie boli i tak dalej. Wtedy podczas ostatniej wizyty przyszedł pod dom i mnie zawołał nie patrząc na to czy ktoś go usłyszy. Na jego szczęście nie było nikogo w domu tylko ja, więc wpuściłam go do środka. Ledwo trzymał się na nogach, mówił chaotycznie zrozumiałam tylko, że walczył z wieloma potężnymi czarodziejami na raz i że z zaskoczenia uderzyłaś w niego tą Klątwą, potem stracił przytomność i obudził się nad ranem i przyszedł do mnie.-uśmiechnęłam się mimowolnie na to wspomnienie- Wdety powiedział mi, że został czymś trafiony i już więcej tu nie przyjdzie, przeraziłam się, że umrze ale zapewnił mnie że nie, więc zarządałam żeby mi udowodnił swoje ojcostwo, że nie obchodzi  mnie ból, że chce wiedzieć, że to nie sen ani moja wyobraźnia. Przeżyłam katusze w ciągu tych 5 minut..-przez moją twarz przeszedł grymas bólu, który przerodził sie w satysfakcję- ale jednak zrobil to wbrew sobie.. Zrobił to dla mnie..
Wszyscy byli w szoku, a najbardziej mama.
-Hermiono czy on ci sie przedstawil?
-Kiedy pytałam coś tam mruczał, że nierozsądnie byłoby gdybym wiedziała, ale nie chce mnie okłamywać. Widzialam, że niezręcznie czuje się w tej sytuacji, więc zaproponowałam, że będe do niego mówić po prostu tato, a jak bede starsza to mi powie.-powiedziałam z obojętną miną, jednak czułam w pewnym sensie niepokój-A co to ma do rzeczy?-zapytałam kąśliwie
-Nie poznaję cie kochanie-szepnęła mama
-A wogóle mnie znałaś?-zadrwiłam i wykrzywiłam pogardliwie wargi. Widziałam, że matka jest bliska płaczu jednak o dziwo nie było mi przykro. Po raz kolejny nasunęło mi się pytanie co się ze mną dzieję? Nie powiem, nie było mi źle z moim nowym ja, ale bylam ciekawa co je wywołało.. przeszkadzało mi jedynie to, że nie miałam przyjaciół..
-Mogę już iść profesorze? Nie widzę sensu w prowadzeniu dalszych dyskusji.-zwróciłam się do dyrektora.
-Naturalnie-odparł- a państwa prosiłbym o zostanie jeszcze chwilkę
-Och.. oczywiście.-odrzekł pan który podawał sie za mojego ojca. Jakie to żalosne, pomyślałam i odwróciłam się zmierzając do wyjścia
-Hermiono!- zawolał Dumbledor
-Tak profesorze?
-Czy chcesz zmienić nazwisko na Goldblood i ponownie przystąpić do Ceremonii Przydziału?
-Nie dziękuję.-powiedziałam i wyszłam, jednak kiedy zamykałam drzwi usłyszałam jak moja matka wypowiada zdanie, które zniszczyło caly mój światopogląd.