niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 8


Dla Agness żeby wyzdrowiała jak najszybciej :**** Wszystkim życze wesołych świąt :)
_________________________________________________________________________________
 Z zamyślenia wyrwal go pelen nienawisci krzyk;
-To wszystko przez ciebie!!
Draco gwaltownie obrocil sie w strone głosu po ktorym poznał, że to Ronald Weasley. Zmeczony dzisiejszymi wrażeniami zapytał opanowanym glosem:
-Czego chcesz? Co zaś przeze mnie?
-Jak to co?! Przez ciebie Hermiona stała sie ... stała sie..-sapał wkurzony Rudzielec
-Normalną dziewczyną?-zapytał, jednoczesnie kończąc zdanie
-Nie! Co ty jej zrobiłeś tam pod lasem?! Gadaj!-Ron wyciagnął i wycelował różdżkę w blondyna, ktory zrobił to samo
-Nic. Przecież nie kazalem jej zostać i mnie bronić mogła uciekać!
-Jasne! Nie wierze ci!
-To po co sie pytasz?!-zezłoscil sie Malfoy-W ogóle co cie ona obchodzi chyba dała ci jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru sie z taba zadawać, czym pokazała ze jak chce to potrafi być fajną osobą szkoda tylko, że jest szlamą..-rozprawiał Draco chcąc jeszce bardziej wkurzyc Weasleya i udało mu sie.
-Ty wredny szczurze!-chłopak chciał rzucic zaklęcie, ale blondyn był szybszy i Rudzielec wyleciał w powietrze.
Ron szybko sie pozbierał i na odchodnym krzyknął
-Nie zbliżaj się do niej więcej to moze wróci jej rozum!
-To chyba ona chciala żebys ty sie do niej nie zbliżal nie pamietasz Wieprzlej?-zaśmiał sie Draco i poszedł do pokoju.

Nastepnego dnia lekcje przebiegly spokojnie. Oczywiscie cała szkoła już wiedzial co sie stało z Hermiona i nikt sie nie dziwił, że nie ma jej na lekcjach.
Wieczorem Malfoy poszedl do Skrzydla Szpitalnego pełen obaw co usłyszy od szkolnej pielegniarki.
-Już pan jest panie Malfoy?-pani Pomfrey zadala pierwsze pytanie jakie przyszlo jej do glowy.
-Tak. Co z nia?
-No wiec.. nie jest najlepiej..
-To znaczy? Co jej jest?
-Rany juz zniknęły i nie zostaną blizny, ale w jej ciele krąży trucizna na ktora obecnie nie mam antidotum. Profesor Snape obiecał jak najszybciej sporzadzic eliksir ale nie wiem czy zdąży...
-Co?! Co to za trucizna?
-Tricox pomieszany z....
-Z..?
-Jadem bazyliszka nie mam pojecia jak to możliwe. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam.
-Kurwa.-zaklał Draco, a pielegniarka tylko pokrecila glowa
-Jej organizm stara sie walczyć .. Powiedzialabym nawet ze nienaturalnie bardzo zależy mu albo jej na przeżyciu.-poinformowała i odeszła zostawiajac chłopaka samego z nieprzytomna dziewczyna.
Mineły już dwie godziny i zblizala sie dwudziesta trzecia, a Malfoy nawet nie drgnał od czasu tamtej rozmowy. Nie mogl przyjąć do wiadomosci, że ona najprawdopodobniej umrze. Nie chcial tego, może kiedyś by sie cieszył, ale nie teraz, a zwłaszcza mając swiadomość, że oddała życie za jego arystokratyczny tyłek.
-Draco?
Chłopak drgnął na dźwięk swojego imienia. Podniosł głowę i zobaczył stojącego obok niego....

5 komentarzy:

  1. JEST ZA KRÓTKI ! ;_; I jak ja zabijesz to cię zabiję i umrę bo cię zabiłam ! czyt. ROZDZIAŁ ZAJEBISTY ! CHCĘ WIĘCEJ !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahhahaha jeszce za czesnie zeby ja zabijac nastepny bd dluzszy obiecuje :*

      Usuń
  2. ey -,- Kto tam stoi? Aghr! przez ciebie muszę przeczytać następny rozdział, żeby się dowiedzieć, jak śmiesz pisać tak wciągającą historię, milordzie?!
    Z poważaniem, zaciekawiony czytelnik ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto tam stoi? No kto? Czyżby Voldzio? Lecę czytać dalej.
    Pozdrowionka od Drav

    OdpowiedzUsuń