czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 9


-Draco?
Chłopak drgnął na dźwięk swojego imienia. Podniosł głowę i zobaczył stojącego obok niego dyrektora szkoly.
________________________________________________________________________________
-Tak, panie profesorze?
-Nie martw sie nic jej nie będzie ma bardzo silny organizm
-Ale bez antidotum sobie nie poradzi.
-Tak to prawda. Ale odtrutka bedzie gotowa za dwa dni głowa do góry.
-A jak sie podda? I.. i nie przeżyje?
-Draco-zasmiał sie Albus-myslałem, że od tej strony ją troche znasz. A pamietasz jakiś dzień jakikolwiek, w ktorym ona sie poddala?
-No nie-chlopak sie uśmiechnał na wspomnienie kiedy w trzeciej klasie dostał od niej w nos-Ma pan racje profesorze, ale ja nadal nie moge uwierzyć, że zrobila to... ratując moje życie. Przeciez mnie nienawidzi tyle razy jej dokuczalem, wyzywałem ją..
-No coz też mnie to dziwi i powiem ci że to nawet bardzo. Może po prostu nienawidzi cie, ale nie życzy śmierci?
-Może.. Ja też nie życze jej smierci, a już na pewno nie takiej..
Profesor usmiechnał sie i oznajmil
-No dobra juz po polnocy trzeba iść spać jutro jeszcze lekcje, a potem weekend i bedziesz tu mogl siedziec cała noc. A teraz do lóżka!
-Dobranoc panie dyrektorze-usmiechnał sie Draco i znowu ruszył w stronę lochów. Nie sądził, że taka szczera rozmowa może podnieść człowieka na duchu i jeszcze rozweselić no ale najwidoczniej sie mylił.
***
Draco siedział jak na szpilkach, nie mógł się doczekać, aż kolejny raz odwiedzi Hermione. Na jego nieszczęście dzisiaj mieli zajęcia do 16.
W końcu zadzwonił upragniony dzwonek ogłaszający początek weekendu. Malfoy wybiegł z klasy pierwszy i skręcił w korytarz prowadzący do Skrzydła Szpitalnego;
-Panie Malfoy!-usłyszał za sobą głos Snapa
-Tak?-zapytał zniecierpliwiony
-Ma pan natychmiast udac sie na rade Prefectów we Wspólnym Salonie Wszystkich Domów.
-Ale..
-Nie ma żadnego, ale.-uciął profesor
Draco powlókł się w stronę Wspólnęgo Wszystkich. Narada skończyła sie o 19.45 i jak na złość, blondynowi przydzielili dziś patrol na 20. Wkurzony do granic możliwości chłopak poszedł do swojego dormitorium zostawić szkolną torbę.
Obchód korytarzy i sprawdzanie pustych klas zajęło dwie godziny. Po godzinie 22 nie można było już włóczyć sie po zamku, ale Malfoy miał to gdzieś. Ruszył ciemnymi korytarzami  w strone Skrzydła Szpitalnego. W końcu dotarł do pomieszcenia, w którym znajdowała sie dziewczyna. Ku swojemu zaskoczeniu usłyszał, że ktoś płacze. Bezszelestnie wślizgnął się do sali. Schował się w cieniu zasłon i zorientował się, że tu jest tylko Hermiona i to ona tak szlocha. Nie wiedział co zrobić. Nie umiał pocieszać, a ona na pewno nie chciałaby żeby ją ktoś zobaczył, a już na pewno nie on. W tym momencie do sali weszła pani Pomfrey i podeszła do brunetki.
-Nie mogę już dłużej udawać, że tego nie slyszę, kochana. Nie płacz proszę. Może jak się wyżalisz to ci pomoże??
-Ko-kochana?-wyjakała dziewczyna-Wcale nie jestem kochana...
-Oczywiście, że jesteś! Powiedz mi o co chodzi może będe mogła ci pomóc?
-T-to wszystko przez niego-zaczęła niepewnie-przeze mnie, przez to jaka sie urodziłam. Kiedy dostałam list mówiący, że jestem czarownicą. Znienawidziłam sie, a zarazem pokochałam.
Ani Draco, ani pani Pomfrey nie mogli uwierzyć w to co slyszą.
-Ale dlaczego?-zapytała pielęgniarka
-Bo byłam szlamą. Nie wiem skąd znałam to słowo i jego znaczenie, po prostu to wiedziałam. Potem poszłam do szkoły. Uczyłam się jak najwięcej żeby zapomnieć o tym kim jestem. Myślałam, że Potterowi i Weasleyowi to nie przeszkadza, że są moimi przyjaciółmi. Myliłam się i jeszcze ten arystokratyczny dupek, który ciągle mnie wyzywał, przypominał...-mówiąc to cały czas płakała.-Nie było nocy, od początku tej szkoły, poczas której bym nie płakała przez tego debila.
-Ale przecież nigdy nie wyglądałaś jakbyś miała sie rozpłakać kiedy sie kłóciliście czy wyzywaliście.
-Oczywiście, że nie-jej głos zmienił się na pełen pogardy, aż pielegniarka się wzdrygnęła-To była gra, tylko pozory. Jestem bardzo dobrą aktorką, ale jakoś nie umiem sobie poradzić ze sobą w tej sprawie. To mój słaby punkt. Nigdy nie zapomnę incydentu z czwartego roku, kiedy to po balu nazwał mnie szlamowatą dziwką. Myślał, że przespałam sie z Krumem. Hahaha ja to nie to co on-zaśmiała się gorzko- Mylił się. Przez niego chciałam się zabić, gdyby nie Ginewra to już bym nie żyła.. Musiałam wyczyścić jej pamięć.
-Nie mogę w to uwierzyć.-szepnęła Poppy.-Przez te wszystkie lata płakałaś noc w noc... Przez niego??
-Tak. Płakałam, bo on ma rację i nie mogę tego znieść. Jestem bezwartościową szlamą.-Hermiona zamilkła i rozpłakała sie jeszcze bardziej, a pani Pomfrey ją mocno przytuliła szepcąc
-Nie płacz to wszystko nie prawda...
Draco wybiegł ze Skrzydła nie mogąc dłużej tego słuchać.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję że wam się spodobał :) O opinie bardzo proszę w komentarzach :* Nastepny rozdział bd w Niedziele chyba <3 także zaglądajcie ;P

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 8


Dla Agness żeby wyzdrowiała jak najszybciej :**** Wszystkim życze wesołych świąt :)
_________________________________________________________________________________
 Z zamyślenia wyrwal go pelen nienawisci krzyk;
-To wszystko przez ciebie!!
Draco gwaltownie obrocil sie w strone głosu po ktorym poznał, że to Ronald Weasley. Zmeczony dzisiejszymi wrażeniami zapytał opanowanym glosem:
-Czego chcesz? Co zaś przeze mnie?
-Jak to co?! Przez ciebie Hermiona stała sie ... stała sie..-sapał wkurzony Rudzielec
-Normalną dziewczyną?-zapytał, jednoczesnie kończąc zdanie
-Nie! Co ty jej zrobiłeś tam pod lasem?! Gadaj!-Ron wyciagnął i wycelował różdżkę w blondyna, ktory zrobił to samo
-Nic. Przecież nie kazalem jej zostać i mnie bronić mogła uciekać!
-Jasne! Nie wierze ci!
-To po co sie pytasz?!-zezłoscil sie Malfoy-W ogóle co cie ona obchodzi chyba dała ci jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru sie z taba zadawać, czym pokazała ze jak chce to potrafi być fajną osobą szkoda tylko, że jest szlamą..-rozprawiał Draco chcąc jeszce bardziej wkurzyc Weasleya i udało mu sie.
-Ty wredny szczurze!-chłopak chciał rzucic zaklęcie, ale blondyn był szybszy i Rudzielec wyleciał w powietrze.
Ron szybko sie pozbierał i na odchodnym krzyknął
-Nie zbliżaj się do niej więcej to moze wróci jej rozum!
-To chyba ona chciala żebys ty sie do niej nie zbliżal nie pamietasz Wieprzlej?-zaśmiał sie Draco i poszedł do pokoju.

Nastepnego dnia lekcje przebiegly spokojnie. Oczywiscie cała szkoła już wiedzial co sie stało z Hermiona i nikt sie nie dziwił, że nie ma jej na lekcjach.
Wieczorem Malfoy poszedl do Skrzydla Szpitalnego pełen obaw co usłyszy od szkolnej pielegniarki.
-Już pan jest panie Malfoy?-pani Pomfrey zadala pierwsze pytanie jakie przyszlo jej do glowy.
-Tak. Co z nia?
-No wiec.. nie jest najlepiej..
-To znaczy? Co jej jest?
-Rany juz zniknęły i nie zostaną blizny, ale w jej ciele krąży trucizna na ktora obecnie nie mam antidotum. Profesor Snape obiecał jak najszybciej sporzadzic eliksir ale nie wiem czy zdąży...
-Co?! Co to za trucizna?
-Tricox pomieszany z....
-Z..?
-Jadem bazyliszka nie mam pojecia jak to możliwe. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam.
-Kurwa.-zaklał Draco, a pielegniarka tylko pokrecila glowa
-Jej organizm stara sie walczyć .. Powiedzialabym nawet ze nienaturalnie bardzo zależy mu albo jej na przeżyciu.-poinformowała i odeszła zostawiajac chłopaka samego z nieprzytomna dziewczyna.
Mineły już dwie godziny i zblizala sie dwudziesta trzecia, a Malfoy nawet nie drgnał od czasu tamtej rozmowy. Nie mogl przyjąć do wiadomosci, że ona najprawdopodobniej umrze. Nie chcial tego, może kiedyś by sie cieszył, ale nie teraz, a zwłaszcza mając swiadomość, że oddała życie za jego arystokratyczny tyłek.
-Draco?
Chłopak drgnął na dźwięk swojego imienia. Podniosł głowę i zobaczył stojącego obok niego....

czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 7


Przepraszam, że taki króyki ale jakoś ostatnio nie mam weny ;( no ale mam nadzieję, że sietęny rozdział bd w NIedzielę. http://www.youtube.com/watch?v=sOUFOYXrzv4 to link do takiej ślicznej melodii <3 jeśli chcecie to popatrzcie sobie :0
______________________________________________________________________________
Draco wyszedł z zamku i zobaczył biegnąca to mało powiedziane gnająca dziewczynę. Jęknął cicho;
-Tego nie przewidziałem-mruknął i ruszył biegiem za nią.
***
-Hahaha ale ta dziewczyna ma spida kto by pomyślał ze Draco nie będzie mógł jej dogonić kiedy ona jest w przynajmniej 12 centymetrowych koturnach hahahahah-nabijal się Blaise patrząc na ten wyścig z okna razem z reszta klasy, która tez się smiala.
***
Hermiona była już na skraju lasu kiedy ktoś ja szarpnął za rękę i obaj się przewrócili. Dziewczyna gwałtownie się odwróciła wyciągając różdzke i mocno zaciskając na niej palce dosłownie wysyczała;
-Ty... czego tu chcesz?
Malfoy aż się wzdrygnal słysząc jej głos. Nieprzyjemne dreszcze przeszly mu po plecach;
-Mam cie odprowadzić do klasy. Choćby sila, tak kazała McGonagall.
-Co?! Ta suka kazala mnie przyprowadzic sila i to tobie?!
-Tak-odpowiedzial nonszalacko chłopak i uśmiechnął się slyszac jak nazwala opiekunkę swojego domu
-Jeszcze się na niej zemszczę.. -mruknęła do siebie niestety za głośno-No ale na razie ty tu jesteś wiec mogę sobie pocwiczyc zaklęcia-dodała z sarkastycznym uśmieszkiem
-Hej nie tak szybko!-zawołal Draco przypominając sobie co się stało z Weasleyem.-Może wyładuj się na...
Malfoy nie zdazyl dokonczyc, bo przerwalo mu glosne charczenie wydobywające się zza ich pleców. Obydwoje gwałtownie się obrócili co bylo bledem bo czarny stwor przypominający budowa ciala psa, ale w rzeczywistosci byl conajmniej pięć razy większy. Zakrzywione jak u orla szpony wcale nie dodawały odwagi, ruszył na nich mruzac czerwone oczy. Nie spodziewając się że stworzenie jest tak szybkie żadne z nich nie zdazylo wypowiedziec zaklęcia i potwor wytracił rozdzke z reki chlpoaka okropnie go przy tym raniąc.
Hermiona stala oszołomiona szybkoscia wydarzeń, ale widząc ze zwierze zamierza zadać smiertelny cios blondynowi skoczyla miedzy nich wypowiadajac zaklecie;
-Reducto!
W mgnieniu oka potwor zamienil się w kupke czarnego proszku ktory z ogromna mocą wybuchł białym światlem daleko wyrzucając i okropnie raniąc dziewczynę. Po lesie rozeszlo się echo jej krzyku i Hermiona uderzyla o drzewo. Spadajac na ziemie zahaczyla o wystajaca galąź która rozciela jej policzek. Zanim stracila przytomność zobaczyla podbiegajacego do niej Draco.
***
Wszystkim tym wydarzeniom przygladala się klasa tylko juz nie ze smiechem ale z podziwem i przerazeniem.. Jeszczę nie zadzwonil dzwonek na przerwe a zobaczyli biegnacego przez blonia profesora w stronę chlpoaka ktory niósl na rekach nieprzytomna dziewczynę.
***
-Daj mi ja Draco- odezwal się Snape jak juz do nich dotarl
-Poradze sobie-odezwal się blondyn i wyminal profesora
Po kilkunastu minutach wszedl do Skrzydla Szpitalnego a pani Pomfrey zaraz znalazla się przy nim.
-Polóż ja tutaj-wskazala na jedno ze szpitalnych lóżek przy oknie. Draco zrobil jak kazala i zapytal
-Wyjdzie z tego?-w jego glosie brzmial niepokój.
-Nie wiem panie Malfoy-odowiedziała nie pewnie szczerze zaskoczona tonem jego głosu bo jak wiedziala to oni się nie zbyt lubili łagodnie mówiąc-Przyjdz jutro wieczorem może będę juz cos wiedzieć
-Dziekuję do widzenia-odrzekl i wyszedł ze Skrzydla
Skierowal się w strone lochów caly czas mając przed oczmi te scenkę z tym dziwnym potworem. Nie mogl uwierzyc że to zrobila, że uratowała mu życie. "Przecież jeszcze kilka minut przed napadem tego stwora wyzywała mnie i chciała na mnie pocwiczyc zaklęcia, czyli pewnie Avade bo według niej to na mnie tylko to warto ćwiczyć"rozmyslal Draco. Nie mógł się doczekać jutra... Chciał wiedziec czy ona przeżyje.. Nie przyjmowal tego do wiadomosci ale kiedy zobaczył ja jak stracila przytomnosc cos w nim.. drgnelo...
Pogrążony w rozmyslaniach nie zauważył nawet ze ktos się za nim skrada...
_______________________________________________________________________________
Zapraszam do lajkowania mojej stronki na Fb ----> Dramione Polska

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 6


Oto kolejna notka :) mam nadzieje ze wam sie spodoba ;p prosze wyrazajcie swoje opinie w komentarzach a teraz juz nie przeszkadzam czytajcie^^
________________________________________________________________________________
Severus pamietal to jakby to bylo wczoraj to przez ta klatwe jego skura jest taka blada i juz zawsze bedzie. Wiecej nie uzyl tago zaklecia i stal teraz przerazony tym co zobaczyl... Miał dziwne przeczucie ze dziewczynie nic nie bedzie jako jedynej... Nie liczac Belli Lucjusza i Czarnego Pana...
Mimo tego ze Weasley byl doszczetnie polamany Hermionie tak jak przeczowal nuczyciel eliksirow nic nie dolegalo.
***
Listopad dobiegal konca mineło juz prawie dwa miesiace od przemiany Gryfonki a wieksza czesc szkoly i tak sie za nia ogladala na korytarzach. Po prostu nie mogli sie do tego przyzwyczaic.
Hermiona wlasnie sie ubierala. Lekcje zaczynaly sie za pol godziny a nie chciala sie spoznic na eliksiry. Zostalo jej tylko sie pomalowac i spakowac torbe.
Zmierzala korytarzami zamku w strone lochow. Zegar pokazywal za piec dziewiata. Przez caly czas dziewczyna miala dziwne przeczucie ze dzisiaj lekcje ze Snapem nie beda takie jak zawsze...
***
Ubierajac sie i wychodzac ze swojego pokoju Severus odnosil dziwne wrazenie ze dzisiejsze lekcje nie beda takie zwyczajne czyli takie jak zawsze....
Lekcje sie zaczely i wszyscy uczniowie zajeli swoje miejcsa. Hermiona zauwazyla za Malfoy zmienil swoje miejsce i teraz siedzi tuz za nia. Nie bardzo zadowolona z tego faktu usiadla przed nim "przeciez nie wolno zmieniac miejsc"myslala"no tak ale to jest slizgon i do tego ten piekielny arystokrata jemu wszystko wolno!"zezloscila sie po czym skupila sie na lekcji.
Miomo zlych przeczuc te lekcje nie byly az tak rozniace sie od poprzednich. Jedyne roznice to ze Griffindor stracil 'tylko' 30 punktow i Malfoy jej nie dokuczal ale przez cala lekcje czula na swoich plecach jego wzrok..
*** 
Slytherin i Griffindor szli na transmutacje. To byla ich 3 lekcja a dzisiaj mieli 8 z przerwa na obiad. 
Nadeszla profesor McGonagall i jak zwykle zaprosila ich do sali. Przez polowe zajec cwiczyli ostatnie zaklecie a przez ten czas pani profesor sprawdzala wypracowania. W pewnym momencie przerwala cwiczenia i zaczela czytac ceny. 
-Pan Malfoy W p-panna Granger Z. Hermiono czy moge wiedziec co sie z toba  dzieje?-zapytala profesorka i wszystkie oczy skierowaly sie na ucennice do ktorej sie zwracala.
Hermiona juz i tak w nie najlepszym humorze teraz zezloscila sie zupelnie;
-Nic sie ze mna nie dzieje. pani profesor-nie mogla sie powstrzymac zeby ostatnich slow nie powiedziec z pogarda.
Hermiona nie wytrzymala;
-No i co z tego inni moga dostawac chocby T i to nie jest dziwne! A ja raz dostalam Z i juz sie wszyscy pytja co mi sie dzieje!! No wiec nic mi sie nie dzieje! Jasne?!-wrzasnela na cala klase i wybiegla z rozmachem zatrzaskujac za soba drzwi az niebezpiecznie zatrzeszcaly
-Panie Malfoy prosze isc ja tu przyprowadzic.-odezwala sie slabym glosem McGonagall
-Ale dlaczego ja?-zaczal z jednej strony udawać ze jest niezadowolony a z drugiej na prawde nie chcialo mu sie wychodzic i jej szukać chociaz wiedział ze to jest dobra okazja zeby z nia "porozmawaic"
-Poniewaz ty nie bedziessz odczuwal zadnego oporu zeby przyprowadzic ja tu sila.-wyjasnila a chlopaka zatkalo jak i reszte klasy
-A a moge?
-Tak. I nie wracaj tu bez niej!-krzyknela za teraz juz pełnym energii blondynem 
***
Hermiona biegla przez szkolne blonia ile sil w nogach. Miala lzy w oczach od wiatru wiejacego jej prosto w twarz i wcale jej nie przeszkadzalo to ze ma 12 centymetrowe koturny. Byla wsciekla na caly swiat moglaby teraz nawet zabic. Skierowala sie w strone Zakazanego Lasu.

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 5


Hermiona wyszla na blonia gleboko oddychajac rzeskim powietrzem. Idac brzegiem uslyszala placz i tak znienawidziny, pocieszajacy glos....
----------------------------------------------------------------------
-No juz Ron nie poddawaj sie tak latwo.. Moze nie jest z nia tak zle-Harry mowil z nadzieja w glosie
-N-nie j-jeest źlle , taaak?-plakal rudzielec-S-slyszales jak nas nazwala
Do akcji wkroczyla Hermiona kiedy zrozumiala ze rudy placze przez jej zachowanie;
-Hhahahahahaha-jej perlisty i pogardliwy smiech potoczyl sie po bloniach Hogwartu.Harry odwrocil sie w jej strone i mial sie zapytac kim jest ale odpowiedz spadla na niego jak grom z nieba.-Ale z ciebie beksa Weasley byle slowko powiem i juz placzesz w ramiona Pottera! Hahahah Zaiste zalosne.
***
Chopcy uslyszeli donosny smiech dziewczyny o ktorej rozmawiali i sszybko pobiegli w jego strone. Dotarli na miejsce wydarzen jak Hermiona nabijala sie za Rudy placze w ramionach Harrego. Stanęli i czekali na dalszy bieg wydarzen majac z tego nie zly ubaw.
***
Czrnowlosy chlopak probowal zrobic wszystko zeby Ron nie obrocil sie w jej strone i zobaczyl jak teraz wyglada. Niestety nie udalo mu sie;
-H-hermiona?-wyjakal
-Nie Bellatrix Lestrange
-Cos ty ze soba zrobila wygladasz jak jak...-niedokonczyl
-No jak dokoncz.-odpowiedziala i po chwili dodala-Chyba ze sie boisz co z reszta uznalabym za sluszne.. ahahaha
-Hahahahahah-rozlegly sie smiechy slizgonow
-Niezla jestes Granger! Ale mam nadzieje ze to jeszcze nie koniec tej jakze ciekawej rozmowy-zawolal Zabini.
-Alez skad Blais to dopiero poczatek...-odrzekla tajemniczo sie usmiechajac co wszystkich zbilo z tropu.-No wiec Weasley?? Nie mam calego dnia.
Ronald podszedl do niej tak ze dzielily ich tylko trzy kroki lecz nie zdazyl nic powiedziec, dziewczyna odezwala sie pierwsza;
-Nie waz sie do mnie tak zblizac-wycedzila-Mowilam jesli chcesz pozyc trzymaj sie odemnie z daleka. Poza tym nie chce sie czyms zarazic-dodala co zostalo nagrodzone salwa oklaskow i smiechow uczniow Domu Weza.
-Jestes zwykla...-podszedl blizej-szmatą!!!!
-Odsun sie odemnie powtarzam to ostatni raz-powiedziala nazbyt spokojnie
-Bo co?
Hermiona wypowiedziala wmysli zaklecie podchodzace pod Czarna Magia; Inferius i Ronald wylecial w powietrze na jakies 50 metrow i spadl przyciagany dwa razy szybciej niz gdyby spadal bez uzycia tego zaklecia. Po chwili slychac bylo tylko chrupot kosci i glosne jeki chlopaka. Dziewczyna ze spokojem oswiadczyla;
-To byla tylko nauczka Weasley. Pamietaj. Nastepnym razem nie bede sie tak z toba bawic.
Potter szybko podbiegl do przyjaciela i zawlokl go na SS. Slizgoni zaczeli wiwatowac i klaskac. Przez chwile zapomnieli ze jest szlama tylko Draco nie mogl uwierzyc w to co sie stalo patrzyl na dziewczyne z otwartymi ustami. Hermiona popatrzyla sie na niego a on szybko zamknął usta i usmiechnal sie MILO. Gryfonka nie mogla w to uwierzyc ale nie dala tego po sobie poznac tez do niego usmiechnela tylko szyderczo, odwrocila sie i odeszla.
Malfoy widzac jak sie odwraca z tym szyderczym usmiechem skrzywil sie. Nie wiedzial dlaczego ale zabolalo go to jak ona na niego patrzy. Doszedl do wniosku ze zna go tylko z tego ze dokucza innym, jej i ze jest strasznym dupkiem oraz jak to ona mowi "zadufanym w sobie wrednym arystokrata". Moze kiedys sie dowie jaki jestem na prawde..? Wie tylko Blais i mama chcialbym zeby ona tez wiedziala.. ehh Malfoy co sie z toba dzieje..?
Zabini szturchnal go lekko wyrywajac z zamyslen i mowiac
-Wracamy do zamku, zimno juz i nie ma co robic.
-Okey
Nawet nie wiedzieli ze przez caly czas z zamku patrzyl na to wszystko profesor Snape.


"Niemozliwe, niemozliwe"-w mysli powtarzal Severus. Doznal glebokiego szoku widzac jakiego zaklecia uzyla panna Granger. Sam je bardzo dobrze znal z dziecinstwa, przynioslo mu wiele korzysci i jeszce wiecej klopotow.
I odpłynął we wspomninia z dzieciństwa...
'Bylo cieple popoludnie i pietnastoletni Severus postanowil pojsc na dlugi spacer po bloniach. Nie swiadom tego ze skradaja sie za nim jego wrogowie; Lupin James i Syriusz skierowal sie w strone malo uczeszczanej drozki biegnacej skrajem Zakazanego Lasu.
Snape byl juz daleko od innych uczniow Hogwartu kiedy uslyszal za soba dzwiek lamanej galazki i ciche przeklenstwo. Na poczatku sie wystraszyl ale z cienia wyszli trzej jego wrogowie i w Severusa wstapil gniew.;
-Czego tu szukacie?-zapytal niemile.
-Lepiej badz grzeczny Snape-odezwal sie Syriusz-Chyba nie chcesz znowu oberwac, co?
-Lapa ma racje-dopowiedzial James.
-Odwalcie sie odemnie!-chopak nic nie robil sobie z ich grozb chociaz pamietal ostatnia bitke ktora niestety przegral,ale taraz poznal nowe zaklecie dzieki ktoremu na pewno wygra.
-Chlopaki nasz maly Severus zrobil sie niegrzeczny trzeba go nauczyc dobrych manier-oznajmil James
-Racja-odezwal sie Lupin
-Od czegoby tu zaczac-udawal zamyslonego Syriusz a reszta jego przyjaciol smiala sie
-Moze ja zaczne?-mowiac to chlopiec o kruczoczarnych wlosach wypowiedzial w mysli zaklecie Inferius i wycelowal rozczke w Remusa, a ten ku przerazeniu przyjaciol wylecial wysoko w powietrze i zaczal spadac z zawrotna predkoscia. Potter probowal roznych zaklec aby spowolnic upadek ale zadne nie dzialalo. Po chwili uslyszeli cichy jek i gruchot lamanych kosci. Na trawie pojawila sie krew. Zdezorientowany Snape uciekl z miejsca wypadku." To niemozliwe  przeciez zaklecie nie zadaje powierzchownych ran"-myslal-"Moze jak uderzyl o ziemie to mial jakies otwarte zlamanie? Dobrze mu tak"-podsumowal.
Dwa tygodnie pozniej Lupin wyszedl ze szpitala i postanowil wszystko powiedziec Dumbledorowi. 
-Panie Snape prosze chwile zaczekac-zawolala pani McGonagall
-Tak pani profesor -zapytal uczen
-Dyrektor chce sie z toba widziec. Masz isc do jego gabinetu haslo to 'Czekoladowe Zaby'
Po kilku minutach Slizgon znalazl sie przed drzwiami profesora i zapukal. 
-Prosze.
-Chcial mnie pan widziec?
-Tak Severusie siadaj. Musze z toba porozmawiac na temat wydarzen w lesie.-oznajmil spokojnie Dumbledore, a Snape glosno przelknął sline-Nie masz sie czego bac.Chyba.-dodal
-Jakiego zaklecia uzyles wobec pana Lupina?
-I-nferiusa-wyjakal wychowanek Domu Weza.
Albus popatrzyl na ucznia bardzo surowym wzrokiem i takim tez glosem oznajmil;
-Tym razem pozostanie to miedzy nami, ale pamietaj NIGDY wiecej nie uzywaj tego zaklecia. Masz wielkie szcescie ze nic powaznego nie stalo sie tobie ani Remusowi. To zaklecie jest stworzone przez Voldemorta i nikt oprocz niego nie zna dokladnego dzialanie tej klatwy. O zakleciu wiedza tylko on jego dwaj najwierniejsi smierciozercy ja i teraz ty. Nie mam pojecia skad o nim wiesz ale zapomnij ze cos takiego istnieje rozumiesz ? Nastepnym razem zostaniesz wydalony ze szkoly rozumiemy sie?-zagrozil dyrektor
-Tak panie profesorze.
-Mozesz odejsc ale i tak dostaniesz szlaban.
-Jeszcze jedno profesorze.
-Tak?
-To zaklecie bylo w ksiazce ktora znalazlem w jeziorze.
-Mozesz mi dac ta ksiazke?-zapytal Dumbledore
-Oczywiscie-mowiac to wyciagnał niewielka ksiazeczke z kieszeni i podal nauczycielowi.
-Taak to jest to .. Ostatnia ksiazka magii Lorda Voldemorta. No moze nie liczac tej jego osobistej...-mruczal do siebie-Mozesz odejsc."
____________________________________________________________________________
Z dedykacja dla Agness i Karoliny :**


czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 4


Chciałam jeszcze raz przeprosić za moją długą nieobecność i mam nadzieję że o mnie nie zapomnieliście :*
_________________________________________________________________________________
Lekcje dobiegly konca i Hermiona udala sie w keirunku dormitorium, byla jesien i robilo sie coraz zimniej. Chciala pojsc na blonia ale postanowila ze najpierw sie przebierze i zostawi torbę.
Po kilku minutach znalazla sie juz kolo Wielkiej Sali. kiedy uslyszala za soba wolajacych ja dawnych przyjaciol i wtedy przypomnialy jej sie slowa owego dziwnego glosu ..."nie wyciagaj reki..."
-Zaczekaj! Chcemy pogadac!-zawolal donosnym glosem Ron.
Wszyscy sie zatrzymali i przypatrywali bo kazdy wiedzial ze dziewczyna ostro poklocila sie z przyjaciolmi. Kazdy chcial wiedziec jak potoczy sie rozmowa ale kazdy mial w mysli tylko jedno zdaniej 'pogodza sie'
Hermiona zatrzymala sie;
-Hermis ja...-zaczela Ginny ale brunetka jej przerwala
-Nie nazywaj mnie tak!-warknela-Czego chcecie?
Ginny kompletnie zatkalo, ale w Hermionie dopiero zaczynalo sie gotowac. Inicjatywe przejal Potter.
-Chcielismy sie z toba pogodzic. A raczej cie przeprosic.
-Och jakie to mile -zaczela przeslodzonym glosem na ktory wszyscy sie skrzywili nawet Malfoy,ale dokonczyla  pelnym pogardy i obrzydzenie-Ale nic z tego Potter nie bede sie zadawac z takimi debilami jak wy! Jestescie zalosni!! Zalosni!! Rozumiecie?!
Draco jak i wiekszosc uczniow w Hogwarcie musiala sie podeprzec sciany aby nie upasc z wrazenia. Nikt sie tego nie spodziewal. Nauczyciele przygladajacy sie rozmowie otwierali usta ze zdziwienia. Ginny zemdlala na co Hermiona zasmiala sie tylko pogardliwie.
-Hermiona ale .. jak mozesz byc taka okrutna?-powiedzial Ron.
-A co Wealsey nie podoba ci sie cos?! Moge robic co chce a ty lepiej sie odemnie trzymaj z daleka jesli chcesz jeszcze pozyc na tym swiecie!
-No no no Greanger nie sadzilem ze moglabys tak pojechac swoim porzyjaciolom.- blondwlosy chlopak musial dodac swoje trzy grosze-Swietnie bys sie nadawala do Slytherinu gdyby nie to... ze jestes szlama-na te slowa skrzywil sie.
-Odwal sie nie znasz mnie a oni nie sa mimi przyjaciolmi! Nigdy nie byli! A hdybys ty nie byl w Slytherinie to bylby to moj ulubiony dom w Hogwarcie!!!-zawolala Hermiona i odeszla niezle wkurzona
Tymi slowami wywolala tak wielkie poruszenie ze nawet Potter musial podeprzec sie sciany.
***
Zła jak osa wpadla do swojego dormitorium i otworzyla szafe. Przez pol godziny nie mogla nic wybrac. W koncu znalazla odpowiednie dla siebie ubrania byly to czarne rurki,czarna bluzka z duzym dekoltem siegajaca mniej wiecej do bioder. Do tego ubrala czarne kozaki do kolan tego samego koloru kurtke i rekawiczki bez palcow. Juz miala wychodzic kiedy przypomniala sobie o makijazu. Usiadla przed lustrem i pociagnela zesy tuszem wydluzajaca-pogrubiajacym oraz zrobila kreske pod okiem i na powiece. Niigdy tak mocno sie nie malowala jednak jak sie zmieniac to zmieniac. " Cos mi tu nie  pasuje.." pomyslala i popatrzyla w lustro. Jednym machnieciem różdzki zmienila swoj kolor wlosow na czarny."Taaaak teraz jest idealnie"
Zadowolona wyszla z pokoju na spacer po bloniach. Własinie przechodzila kolo grupki slizgonow w ktorej byl Malfoy. Wszyscy nawet Draco patrzyli sie na nia z podziwem i szokiem. Rozlegly sie westchnienia chlopakow na jej widok i glosnie wciagania powietrza dziewczyn.
-To nie moze byc TA Greanger!-powiedzial z niedowierzaniem jasnowlosy blondyn
-Masz racje stary to juz nie jest ta dziewczyna z poprzednich lat-powiedzial Zabini na co reszta mu przytaknela
-Szkoda ze nie jest w Slytherinie-westchął poraz ktorys Draco
-Noo-powiedzial z zachwytem jakis slizgon
Do grupki slizgonow podeszla Pansy Parkinson
-Co tu sie dzieje?!-warknela-Dlaczego tak sie gapicie na ta szlame?!
-Zamkmij jape Parkinson i zjezdzaj stąd!-odparowal Blais
-Dracus powiedz mu cos-dziewczyna przylepila sie do chlopaka. Draco probowal ja z siebie strzasnac widzac ze Hermiona sie przypatruje tej scence razem z kilkoma innymi uczniami, Zabini rowniez to zauwazyl, W koncu Malfoy sie wkurzyl;
-Spierdalaj Parkinson!-zawolal
Dziewczyna sie rozplakala i powoli sie od niego odsuwala kiedy po korytarzu rozlegl sie smiech tak przesiakniety pogarda i nienawiscia ze kazdemu kto go uslyszal przeszly dreszcze. Na widok smiejacej sie Hermiony Pansy rozryczala sie jeszcze bardziej i uciekla.
Dziewczyna zanoszac sie smiechem odwrocila sie i ruszyla w kierunku wyjscia na blonia.
-Ale ona jest zajebiscie ubrana...-westchnął Blais
-Nooo.. Ehh.. idziemy sie przejsc na blonia?-zaproponował Malfoy.
-Jase-odpowiedziala chorem grupka slizgonow/
***
Hermiona wyszla na blonia gleboko oddychajac rzeskim powietrzem. Idac brzegiem uslyszala placz i tak znienawidziny, pocieszajacy glos....
***
Chopcy wyszli na blonia i skierowli sie w strone jeziora nie wiedzac ze podazaja za dziewczyna o ktorej tak zawziecie dyskutowali...

środa, 12 grudnia 2012

Sowa

Przepraszam ze mnie tak dlugo nie bylo! mialam problem z internetem ale w piatek na pewno dodam nowy rozdzial! :)