Postanowiłam że przeżucę się na trudniejszą narrację pierwszoosobową . Mam nadzieje ze wam sie spodoba.
__________________________________________________________________________
Kiedy pojawiłam się w Wielkiej Sali z nauczycielami i ślizgonem zapadła głeboka cisza. Wszystkie twarze były zwrócone w nasza stronę. Dyrektor nic sobie z tego nie robiąc ruszył w kierunku Ciała Pedagogicznego, kiedy tam dotarł odwrócił się do uczniów i kazał usiąść Draconowi, a mi podejść do niego.
-Jak zapewne już zauważyliście poszukiwania pana Malfoy'a i panny Hermiony zakończyly się sukcesem.-po Sali rozeszły się szepty-Zgaduję, że zastanawia was po co zaprosiłem pannę Granger na środek. Otóż chcialbym wam przedstawić naszą nową a jednak starą uczennicę, która niedawno dowiedziała się, że jest czystej krwi-Dumbledor sugestywnie popatrzył w stronę Slytherinu a szok, który dało się wyczuć rozszedł się nie tylko wśród ślizgonów.-Zapraszam na rozmowę w moim gabinecie Hermiono-zwrócil się do mnie po czym odwrócił się w kierunku pary czarodziei- i państwa również.
Ruszyłam w milczeniu za dyrektorem z maską obojętności na twarzy, jednak w środku aż gotowałam się z chęci poznania swoich rodziców i poznania swojego prawdziwego nazwiska.
Kiedy dotarliśy pod posąg gargulca ten ustąpił dyrektorowi nie pytajac o hasło. Wszyscy wstąpiliśmy na schody i już po chwili znajdowaliśmy się pod drzwiami gabinetu Albusa.
-Zapraszam-mruknał i otworzył drzwi.
Odkąd byłam tu pierwszy raz gabinet nic się nie zminił, więc nie miałam czego oglądać w przeciwieństwie do nieznanego mi czarodzieja. Ten nie mógł się napatrzyć zatem wywnioskowałam, że nie chodził do Hogwartu. Wszyscy usiedlismy na wskazanych miejscach przez chwilę panowała głeboka i nie przenikniona cisza. W końcu dyrektor przemówił
-Może najpierw dokonamy prezentacji?-zapytał beztrosko jednak wyczytałam z jego oczu że się niepokoi o to że mój stosunek do "nowych" rodziców nie będzię za miły. Cóż.. nie mylil się..Tylko wzruszyłam ramionami nie zważając na zatroskane spojrzenia pary.
-Nazywam się Hermiiona, a jak mam na nazwisko to może wy mi powiecie?-usmiechęłam się słodko, ale byłam pewn , że dyrektor lekko pekręcił głową widzac mój fałszywy uśmiech na który nabrali się rodzice.
-Nazywam się Roxanne Goldblood(wiem że w liscie od matki inicjaly byly R. B. ale postanowialm zmienic jednak nazwisko) , jestem twoją mama-przedstawiła się i uśmiechnęła przyjaźnie..
-Hmm... Od kogo dostałam list przyniesiony przez sowę zanim jeszcze dowiedziałam sie, że jestem czarownicą?-nie wiem czemu, ale postanowilam ją sprawdzić nie ufałam tym ludziom
-Chcesz mnie sprawdzić co? ehh.. ojcowska krew-mruknęła do siebie tak cichutko, że ledwo ją uslyszałam, wiem że miałam tego nie słyszeć wiec udawalam że nic się nie stało jednak dało mi to troche do myślenia, tymczasem Roxanne ciągnęła-Już od małego wiedziałaś, że jesteś czarownicą, ojciec ci powiedział, a list dostałaś odemnie, w którym informowałam cie ze pan który zatrówał ci umysł więcej się nie zjawi.
-Nie pan tylko tata!-krzyknęłam zirytowana
-Ale kochanie to ja jestem twoim ojcem-odezwał się dotąd milczący czarodziej
-Głos taty rozpoznałabym nawetz najdalszej odległości a twój nie jest do niego podobny ani trochę! I chodź ona jest moją matka to ty na pewno nie jesteś moim ojcem!-miałam już dość tej rozmowy, wiedziałam o czymś o czym oni nie wiedzieli.. czułam się oszukana chciałam zobaczyć tatę.. pamiętałam jaki był miły i wyrozumiały, a kiedy przypominałam sobie ostatnią jego wizytę, już po liście mamy, łzy piekły mnie pod oczami.
-Dość tego!-zdenerwowała się Roxanne-Jaką masz pewność, że on jest twoim ojcem, że cie nie oszukiwał?!
-Odwiedził mnie po twoim liście jeden, ostatni raz! Widzialam co mu zrobiłaś! On ledwo trzymał się na nogach! A przecież nic nie zrobił!!-oczy mi się zaszkliły jak zawsze kiedy o tym myślałam.- Udowodnił mi to!
-Ale.. ale..-twarz pani Goldblood zbielala- Chyba nie rzucił na ciebie tego zaklęcia?! Widziałaś jego twarz?!
-Owszem rzucił.-odparłam już spokojna
-Ale to musiało ci sprawić wiele cierpienia! Jak mógł to zrobic nieświadomemu dziecku!
-Bolało, nawet bardzo-zaczęłam cicho. Nie chciałam o tym mówić ale widząc wyraz matki, musiałam dokończyć-Nalegałam, chciałam żeby mi to udowodnił. Za nic w świecie nie chciał tego zrobić, mówił, że to okropnie boli i tak dalej. Wtedy podczas ostatniej wizyty przyszedł pod dom i mnie zawołał nie patrząc na to czy ktoś go usłyszy. Na jego szczęście nie było nikogo w domu tylko ja, więc wpuściłam go do środka. Ledwo trzymał się na nogach, mówił chaotycznie zrozumiałam tylko, że walczył z wieloma potężnymi czarodziejami na raz i że z zaskoczenia uderzyłaś w niego tą Klątwą, potem stracił przytomność i obudził się nad ranem i przyszedł do mnie.-uśmiechnęłam się mimowolnie na to wspomnienie- Wdety powiedział mi, że został czymś trafiony i już więcej tu nie przyjdzie, przeraziłam się, że umrze ale zapewnił mnie że nie, więc zarządałam żeby mi udowodnił swoje ojcostwo, że nie obchodzi mnie ból, że chce wiedzieć, że to nie sen ani moja wyobraźnia. Przeżyłam katusze w ciągu tych 5 minut..-przez moją twarz przeszedł grymas bólu, który przerodził sie w satysfakcję- ale jednak zrobil to wbrew sobie.. Zrobił to dla mnie..
Wszyscy byli w szoku, a najbardziej mama.
-Hermiono czy on ci sie przedstawil?
-Kiedy pytałam coś tam mruczał, że nierozsądnie byłoby gdybym wiedziała, ale nie chce mnie okłamywać. Widzialam, że niezręcznie czuje się w tej sytuacji, więc zaproponowałam, że będe do niego mówić po prostu tato, a jak bede starsza to mi powie.-powiedziałam z obojętną miną, jednak czułam w pewnym sensie niepokój-A co to ma do rzeczy?-zapytałam kąśliwie
-Nie poznaję cie kochanie-szepnęła mama
-A wogóle mnie znałaś?-zadrwiłam i wykrzywiłam pogardliwie wargi. Widziałam, że matka jest bliska płaczu jednak o dziwo nie było mi przykro. Po raz kolejny nasunęło mi się pytanie co się ze mną dzieję? Nie powiem, nie było mi źle z moim nowym ja, ale bylam ciekawa co je wywołało.. przeszkadzało mi jedynie to, że nie miałam przyjaciół..
-Mogę już iść profesorze? Nie widzę sensu w prowadzeniu dalszych dyskusji.-zwróciłam się do dyrektora.
-Naturalnie-odparł- a państwa prosiłbym o zostanie jeszcze chwilkę
-Och.. oczywiście.-odrzekł pan który podawał sie za mojego ojca. Jakie to żalosne, pomyślałam i odwróciłam się zmierzając do wyjścia
-Hermiono!- zawolał Dumbledor
-Tak profesorze?
-Czy chcesz zmienić nazwisko na Goldblood i ponownie przystąpić do Ceremonii Przydziału?
-Nie dziękuję.-powiedziałam i wyszłam, jednak kiedy zamykałam drzwi usłyszałam jak moja matka wypowiada zdanie, które zniszczyło caly mój światopogląd.
Oskalpuję cię za takie końcówki ! Zabije i potnę na kawałki ! ;_;
OdpowiedzUsuńRozdział świetny
U mnie niedługo ;3
Ej no jak mogłaś skończyć w takim momencie ?!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
Kiedy można spodziewać się następnego?:)
Pozdrawiam Jagoda:D
Najpewniej jutro kolejny :D
Usuńhejka świetny rozdział :D Ale ta końcówka! eh.. trzymasz w napięciu... mam proźbę.. mogłabyś mi na numer 46437590 wysyłać informację że jest nowa notka była bym bardzo wdzięczna :D A nie dała byś rady jeszcze dziś wrzucić owego rozdziału?
OdpowiedzUsuńA więc .... nie ogarniam ale spoko .. przeczytam jeszcze raz ... i podoba mi się tak z nieogarniętego punktu czytania ;p pisz kolejny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;D Hermiona dowiedziała się kto jest matka, a ojciec? Ej no ja chce wiedzieć (chociaż chyba się domyślam ;D)
OdpowiedzUsuńNo i jakie jest te zdanie???
Karna Avada Kedavra za końcówkę xD ;D
Cruciatrus
Robi się coraz ciekawiej :D wiesz, jak zakończyć aby było napięcie :)
OdpowiedzUsuńE tam, narracja pierwszoosobowa jest prosta, bo się wczuwasz i już. Narrator w trzeciej osobie to sie musi narobić, żeby wszystko uchwycić xD
OdpowiedzUsuńEy, jakie zdanie może zniszczyć światopogląd Hermiony? xD